Pytany o to, czy wie, że zakaz doprowadził do tego, iż obecnie sieci handlowe szukają luk w prawie, które pozwolą im zakaz pracy w niedzielę obejść, Śniadek odpowiedział: - Można powiedzieć, że kombinują, jak oszukać.

- Na tę okoliczność jest przewidziana w ustawie kara, którą może nakładać Inspekcja Pracy, od 1000 do 5000 tys. zł inspektor z marszu, a do 100 000 zł w drodze sądowej - ostrzegł poseł PiS.

Na uwagę, że sklepy zapowiadają iż będą czynne do północy w sobotę i od północy w poniedziałek, poseł PiS odparł, że "zakłada, tak jak wszędzie, że jednak jest tutaj pewne minimum racjonalności". - Otwieranie sklepów o północy z niedzieli na poniedziałek, budzi jednak pewne wątpliwości, co do obrotów, czy ilości klientów, którzy się tam zdarzą w tym czasie. A robić to tylko po to, żeby wprowadzić rodzaj szykany wobec pracowników - też jest absurdalne, czy płacić dodatki za pracę w godzinach nocnych - dodał.

- A jeśli, pomimo tego wystąpią jakieś patologie, to być może w jakiś sposób będziemy zmuszeni, żeby reagować. Dajmy sobie czas na przyjrzenie się temu, jak ta - owszem nowa regulacja w naszych warunkach, w naszym kraju  - zadziała - dodał.

A co z przykładem Węgier, które wprowadziły zakaz handlu w niedzielę - i zdążyły już się z niego wycofać? - To pewna specyfika kulturowa, tam od lat, można powiedzieć od wieków, niedziele były takimi dniami handlowymi - stwierdził. Ponadto, jak dodał, "rząd węgierski cofnął się tutaj z tego politycznie, ponieważ w obliczu zbliżającego się referendum w sprawie uchodźców, była tam taka możliwość, że opozycja dorzuci ten temat handlu".