Tylko kilka procent pojazdów ma dokładnie ustawione światła, a mniej niż połowa z nich jest w stanie zapewnić minimum oświetlenia określonego przepisami – brzmią wyniki najnowszego raportu Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego.

Podchwycili je szybko przeciwnicy jazdy przez cały rok na światłach. Napisali do ministra spraw wewnętrznych, by się zastanowił, czy nie zrezygnować z tego obowiązku.

– Nie zamierzamy tego robić – odpowiada Jarosław Zieliński, wiceszef MSWiA. Przyznaje, że co prawda w 2007 r., kiedy wprowadzono obowiązek jazdy na światłach w dzień i w nocy, liczba wypadków i ofiar śmiertelnych wzrosła w porównaniu z 2006 r., ale w ostatnich dziesięciu latach wypadków jest coraz mniej. Dowód? Ich liczba z 51 tys. w 2004 r. zmniejszyła się do 32 tys. w 2015 r. Liczba rannych wyniosła odpowiednio 64 tys. w 2004 r. i 40 tys. w 2015 r., a liczba ofiar śmiertelnych spadła z 5,7 tys. w 2004 r. do 2,9 tys. w 2015 r.

MSWiA podaje, że w 2014 r. jazda bez wymaganego oświetlenia była przyczyną 43 wypadków spowodowanych przez kierujących pojazdami. W wyniku tych zdarzeń 11 osób poniosło śmierć, a 38 zostało rannych. W 2015 r. statystyka wyglądała podobnie: w 40 wypadkach zginęło 15 osób, ranne zostały 33 osoby.

Resort przypomina, że identyczne z naszymi przepisy prawa obowiązują w wielu innych państwach europejskich, np. w Czechach, Słowacji, Danii, Szwecji czy Norwegii.