Ponad 23 tys. praw jazdy zatrzymała policja za przekroczenie prędkości o 50 km/h i więcej w terenie zabudowanym – to najnowsze statystyki Komendy Głównej Policji. Rekordziści mieli na liczniku 120, a nawet 135 km więcej niż dopuszczalna prędkość.

W Częstochowie rekordzista miał na liczniku 145 km na godzinę i przekroczył dozwoloną prędkość o 95 km. Podróżował BMW, stracił dokument od ręki – na drodze. Procedura jest prosta: policja zatrzymuje kierowcę, pokazuje wskazanie urządzenia i zabiera dokument.

Jeśli kierowca podróżuje sam, dostaje pokwitowanie ważne 24 godziny i ma szansę dojechać do domu. Jeśli w samochodzie jest inny kierowca, który może przejąć prowadzenie, drogówka nie wydaje pokwitowania. Prawo jazdy jest wysyłane do starosty, trafia na półkę i wraca do kierowcy po trzech miesiącach. Jeśli w tym czasie kierowca zostanie zatrzymany ponownie, okres karencji jest wydłużany o kolejne trzy miesiące. Przy ponownym przyłapaniu kierowcy na przekraczaniu prędkości starosta wydaje decyzję o cofnięciu uprawnień. To oznacza konieczność ponownego zdania egzaminu na prawo jazdy.

Poza utratą prawa jazdy kierowca płaci też mandat (500 zł). To podwójne karanie kierowców kwestionuje rzecznik praw obywatelskich, który skierował sprawę do Trybunału Konstytucyjnego. Na razie czeka na rozpatrzenie.

Z szybkiej ścieżki karania kierowców policja korzysta od 18 maja 2015 r. – Zauważyliśmy poprawę. Mniej kierowców przekracza prędkość w obawie przed konsekwencjami – mówi Krzysztof Piski z małopolskiej drogówki. Po zatrzymaniu nawet nie próbują się tłumaczyć nieznajomością przepisów.