W wtorek Agnieszka Sopińska-Jaremczak, rzeczniczka IPN, potwierdziła, że sporządzono w instytucie listę 21 wysokich funkcjonariuszy służb specjalnych PRL, wobec których mogą występować podejrzenia ukrywania ważnych dokumentów z PRL. Nie odniosła się natomiast do doniesień, że rozpoczęły się rewizje w ich nieruchomościach. Pozostaje pytanie, kiedy IPN może wkroczyć do mieszkań, i czy powinien jednocześnie.
– Byłbym zdziwiony, gdyby było inaczej – wskazuje adwokat Jacek Kondracki. – Zawsze lepiej przeszukać wszystkie lokale jednocześnie, zwłaszcza że ich mieszkańcy byli i często są powiązani i mogliby przekazywać sobie informacje. W każdym wypadku musi być jednak uzasadnione przypuszczenie, że są tam akta – wyjaśnia.
Rewizja a mir domowy
Kluczowy jest tu art. 219 § 1 kodeksu postępowania karnego, który stanowi, że w celu znalezienia rzeczy mogących stanowić dowód w sprawie karnej lub podlegających zajęciu (akta IPN mają taki status) śledczy mogą przeszukać pomieszczenia, jeżeli istnieją „uzasadnione podstawy do przypuszczenia", że rzeczy te się tam znajdują.
– To jasne, że niedopuszczalne byłoby wkroczenie do domu funkcjonariusza Służby Bezpieczeństwa w poszukiwaniu akt tylko dlatego, że pracował w SB. Muszą być dodatkowe dowody, ale wystarczą poszlaki. Ich zakwalifikowanie może być kwestią oceny, a tej dokonują śledczy – wskazuje prof. Piotr Kruszyński, karnista z Uniwersytetu Warszawskiego.
Zdaniem adwokata Romana Nowosielskiego wystarczy ustalenie, że dany funkcjonariusz służb PRL zajmował stanowisko, na którym miał dostęp do materiałów, albo że był tzw. oficerem prowadzącym osoby z opozycji.