Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych dopuszcza możliwość inspiracji cudzym utworem, ale nie definiuje granic dozwolonego czerpania z twórczości innego artysty. W efekcie bardzo trudno ustalić, gdzie się kończy inspiracja, a zaczyna plagiat.
Muzyczne kalki
Ofiarą takiej sytuacji padła ostatnio kompozytorka Hanna Kulenty, autorka m.in. muzyki do filmu „Hiszpanka". Przekazała ona swoje nagrania do wykorzystania w filmach. Muzyka spodobała się Waldemarowi Krzystkowi, reżyserowi i producentowi filmu „Fotograf". Uznał, że świetnie wpisuje się w jego klimat. Muzyka Kulenty była więc wykorzystywana podczas kręcenia filmu jako tzw. temp. track, czyli muzyka tymczasowa.
W tym czasie do projektu został już zaangażowany inny kompozytor, Maciej Zieliński. Reżyser polecił mu stworzyć muzykę podobną do tymczasowej zamiast kupić licencje do utworów Kulenty.
W efekcie powstała prawie identyczna ścieżka dźwiękowa, o której kompozytorka nie wiedziała.
– Przez przypadek natrafiłam w telewizji na film „Fotograf" i ze zdumieniem rozpoznałam w nim elementy swojego utworu „E-motions" – mówi kompozytorka. Dokładnie w tym samym momencie pojawiają się smyczki, akordeon, perkusja, występuje ta sama tonacja, ten sam klimat i styl, a ten mam bardzo charakterystyczny. W napisach końcowych figurował jednak inny kompozytor. Jest mi szczególnie przykro, bo utwór stanowił część mojej pracy doktorskiej, nie był jeszcze znany szerszej publiczności. Teraz jednak laury za moją sztukę zbiera ktoś inny – wyznaje Hanna Kulenty.