Jednak powód wzrostu zapotrzebowania na ich usługi wzbudza we mnie, jako podatniku, obawy. Jeśli koncepcja uszczelniania systemu podatkowego czy inne liczne zmiany w przepisach sprowadzają się do ich komplikacji – to nie jest dobrze. W konfrontacji administracji podatkowej z podatnikiem czy innych urzędów z przedsiębiorcą trudno uznać obie strony za równorzędne. Zwłaszcza gdy jedna ma pełen wachlarz sankcji, a druga nie ma nic. Pojawia się wtedy strach.

Drobni przedsiębiorcy, którzy do tej pory samodzielnie rozliczali podatki, za każdym razem ważyli potencjalne konsekwencje błędów. Teraz, przy pewnej komplikacji systemu (Jednolity Plik Kontrolny to niełatwe zadanie dla podatnika), szanse na bezbłędne wypełnianie obowiązków maleją. Wzrasta za to ryzyko błędu, a tym samym konfrontacji z administracją skarbową. W takiej sytuacji trudno mieć zaufanie do własnych sił, jeśli niewiele od nich zależy. Fiskus walczy z wyłudzeniami VAT (słusznie zresztą), ale przy tej okazji stawia wszystkich pod ścianą. Państwo nakłada na przedsiębiorców kolejne obowiązki (jak choćby wdrożenie RODO), ale z ich realizacją muszą sobie radzić sami.

Absurdalne jest stosowanie tych samych środków wobec np. babiny handlującej czosnkiem, jednoosobowego przedsiębiorcy i korporacji dysponującej milionami. Drodzy rządzący, zdecydujcie się. Upraszczamy system czy wprowadzamy komplikacje, przy których poprawne wypełnianie zobowiązań wobec państwa wymaga pomocy profesjonalnego doradcy? Miarą zdecydowania jest konsekwencja w postępowaniu z wielkimi, a nie strach maluczkich. Ci pierwsi i tak się nie boją. A głównym zadaniem przedsiębiorcy nie jest liczenie podatków – to konsekwencja prowadzenia biznesu, a nie jego istota. Co się zaś tyczy konsekwencji, Al Capone dostał 11 lat więzienia nie za działalność gangsterską, ale za oszustwa podatkowe. I chyba nieswojo czułby się w jednej celi z babiną skazaną za złe rozliczenie podatków za handel czosnkiem.