Gorsze zdrowie to nie jedyna szkoda spowodowana brakiem snu Japończyków. Cierpi na tym również tamtejsza gospodarka. Straty wyliczone przez zmniejszoną efektywność niewyspanych Japończyków wyliczono na 138 mld dolarów rocznie. Jest to aż 2,92 proc. PKB Kraju Kwitnącej Wiśni.
Problem zaczął się pogłębiać w ostatnich latach. Już prawie połowa etatowych pracowników skarży się, że nie ma czasu się wyspać. Jako główną przyczynę podają godziny nadliczbowe.
Ekonomista Dai-Ichi Life Research Institute w Tokio Junko Sakuyama twierdzi, że jest to wynikiem bezlitosnej kultury pracy obfitującej w wiele nadliczbowych godzin. - W pracy panuje taka atmosfera, że musisz pracować przez wiele godzin i nie możesz wyjść o normalnej porze, a to skutkuje brakiem snu i niezdolnością utrzymania wydajności przez pracowników – tłumaczy.
W odpowiedzi na ten problem, niektóre firmy wprowadziły „minimalny czas odpoczynku”, który musi wypełnić osoba przed powrotem do pracy. Przykładowo Sumitomo Mitsui Trust Bank rozszerzył 9 godzinne minimum na wszystkich pracowników, nawet kontraktowych. Z kolei producent pieluch Unicharm Corp, wymaga co najmniej 8 godzin czasu wolnego. Dodatkowo nie pozwala pracownikom zostawać później niż do 22:00 w pracy.
W przeciwieństwie do Unii Europejskiej, gdzie można pracować nieprzerwanie przez 11 na każde 24 godziny, w Japonii nie ma odgórnych przepisów. Tylko 2 procent. z 1700 firm przebadanych przez rząd wprowadziło minimalne czasy odpoczynku.