Pracodawcy są oburzeni. Rząd w tajemnicy przed nimi planuje poważne zmiany w przepisach, które mają wejść w życie już za dwa miesiące. Od 1 stycznia 2018 r. ma zniknąć limit zarobków, powyżej którego najlepiej zarabiający nie musieli płacić składek do ZUS.
Taka zmiana i tempo prac rządu dobitnie wskazują, że skutki obniżenia wieku emerytalnego są dla finansów publicznych poważniejsze, niż pierwotnie przewidywano.
Bez konsultacji
– To jest niedopuszczalna sytuacja, że dowiadujemy się o projekcie zmian przewidującym obciążenie zarobków w przyszłym roku kwotą przekraczającą 5 mld zł, i to do tego praktycznie tuż przed wysłaniem nowelizacji przez rząd do Sejmu – komentuje Arkadiusz Pączka, dyrektor Centrum Monitoringu Legislacji Pracodawców RP. – W piśmie przewodnim do projektu Elżbieta Rafalska, minister rodziny, pracy i polityki społecznej, dała nam 21 dni na zgłoszenie uwag do projektu. Jednocześnie informuje nas, że zostaną one rozpatrzone na etapie prac legislacyjnych w Sejmie. Wiemy dobrze, że projekty rządowe, jak już trafią do parlamentu, nie są już praktycznie zmieniane – mówi Pączka.
Skok na kasę
Z oceny skutków regulacji wynika, że po zmianach ponad 350 tys. najbogatszych Polaków zapłaci łącznie 5,4 mld zł składek do ZUS. W praktyce oznacza to, że najbogatsi zarobią mniej o około 2,5 mld zł, a resztę tej kwoty firmy będą musiały dopłacić dodatkowo z własnej kasy.
Podwyżka składek do ZUS spowoduje jednak, że o ponad 270 mln zł rocznie zmaleją wpływy ze składki zdrowotnej do Narodowego Funduszu Zdrowia.