- Proszę o pomoc. Mój ojciec zgotował rodzinie piekło na ziemi. Zabił mamę, a mnie, gdy jej broniłam uszkodził rdzeń kręgowy. Dziś on leży w szpitalu przy areszcie śledczym. Ma co jeść, ma leki i zapewnioną opiekę lekarską. Ja nie mam nic – napisała do Biura RPO dwudziestoletnia pani Wioleta.
W jej domu często dochodziło do przemocy domowej. - Mama była bita, odkąd tylko pamiętam. Już jako pięciolatka potrafiłam robić opatrunki, wiedziałam, jak wezwać policję czy pogotowie. Ojciec bił też mnie i rodzeństwo. Wielokrotnie zasłaniałam mamę własnym ciałem, bo ja dostawałam lżej - mówiła kobieta w jednym z wywiadów.
W lipcu 2015 roku jej ojciec zaatakował matkę nożem. Pani Wioleta chciała jej pomóc, jednak mężczyzna ugodził żonę, a gdy córka odwróciła się, by złapać upadającą mamę – ojciec wbił jej nóż w plecy, po czym wyszedł z domu. W wyniku zdarzenia matka pani Wiolety zmarła, a ona sama doznała uszkodzenia rdzenia kręgowego. Kobieta porusza się na wózku. Niezbędna jest rehabilitacja.
Pani Wioletcie nie przysługiwała renta socjalna. Wystąpiła jednak do ZUS o przyznanie renty specjalnej z tytułu wypadków lub chorób zawodowych powstałych w szczególnych okolicznościach. Zakład Ubezpieczeń Społecznych odmówił jednak przyznania takiego świadczenia, ponieważ do wypadku doszło w wyniku nieporozumień rodzinnych wskutek napaści najbliższego członka rodziny. Kobieta utrzymywała się tylko z zasiłku z miejskiego ośrodka pomocy społecznej. Mogła liczyć na ok. 600 zł, z czego większość musiała przeznaczać na leki.
Rzecznik napisał w sprawie pani Wiolety zarówno do miejskiego ośrodka pomocy społecznej, jak i do ZUS z prośbą o informacje w tej sprawie. Pani Wioleta odwołała się do sądu rejonowego od decyzji ZUS. Sąd przyznał, że zdarzenie w wyniku, którego kobieta straciła sprawność, powinno zostać uznane za wypadek w szczególnych okolicznościach.