Taka propozycja znalazła się w piśmie rozesłanym przez Piotra Dudę, szefa NSZZ „Solidarność", a jednocześnie przewodniczącego Rady Dialogu Społecznego, która pracuje nad prezydencką nowelizacją przepisów przywracającą wiek emerytalny 60 lat dla kobiet i 65 dla mężczyzn.
Pomysł zasiadających w Radzie ekspertów był taki, by utrzymać status quo. Od momentu zmiany przepisów przez poprzedni rząd, czyli od 1 stycznia 2013 r., wiek emerytalny wydłużył się do dzisiaj o 14 miesięcy zarówno dla kobiet, jak i dla mężczyzn, a do końca 2016 r. wydłużenie wyniesie 17 miesięcy. Propozycja wprowadzenia nowego wieku emerytalnego: 61 lat dla kobiet i 66 lat dla mężczyzn, wydawała się więc bardzo racjonalna. W zamian za to związkowcy mogli liczyć na wprowadzenie prawa do emerytury wyłącznie na podstawie stażu pracy po 35 latach dla kobiet i 40 dla mężczyzn. Był jednak dodatkowy warunek: taka wcześniejsza emerytura nie mogła być niższa niż 130 proc. minimalnej. Czyli około 1 tys. zł na rękę.
– Utrzymanie obecnego, trochę wyższego wieku emerytalnego jest o tyle korzystne, że osoby, które musiały poczekać dłużej z przejściem na emeryturę, nie będą miały później pretensji do ustawodawcy, że zostały gorzej potraktowane – mówi dr Tomasz Lasocki z Uniwersytetu Warszawskiego. – Dla kobiety zarabiającej przeciętne wynagrodzenie różnica w wysokości świadczenia w zależności od tego, czy przejdzie na emeryturę w wieku 60 czy 61 lat, wyniesie 260 zł – dodaje.
Szybko jednak się okazało, że rozsądna zdaniem ekspertów propozycja jest nie do zaakceptowania przez władze poszczególnych organizacji. Prezydium OPZZ przegłosowało we wtorek negatywną opinię dla tej propozycji, bo oczekuje wdrożenia zmian przewidzianych w prezydenckim projekcie, czyli 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn. Nawet „Solidarność", której szef rozesłał projekt kompromisu, nie ma jeszcze w tej sprawie oficjalnego stanowiska; przyjmie je w najbliższych dniach.
– Obecnie wszystkie scenariusze są możliwe – mówi Henryk Nakonieczny z Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność".