Przy wszystkich wyzwaniach, wobec których stoimy, zadawane w kontekście naszego członkostwa w UE pytanie „wejść czy nie wejść do strefy euro" wydaje się wzbudzać najwięcej emocji. Nie powinno nas to dziwić, odpowiedź na to pytanie ma bowiem rzeczywiście fundamentalne znaczenie – zarówno gospodarcze, co dostrzegają wszyscy dyskutanci, jak i polityczne, czego wielu z nich nie docenia. Ale na tym nie koniec, sprawa miałaby bowiem także olbrzymie znaczenie psychologiczne, rozumiane jako wpływ zmiany waluty na nasze codzienne emocje i sposób rozumienia otaczającego nas świata.
Decyduje polityka gospodarcza
Dyskutując o wspólnej europejskiej walucie, mamy z zasady na myśli dwie grupy spraw – sytuację w dzisiejszej strefie euro z jednej strony, a korzyści bądź problemy naszego kraju po ewentualnym wejściu do tej strefy z drugiej. Sprawy te nie są oczywiście rozłączne – gdyby strefa euro przeżywała, jak chcą niektórzy, fundamentalny kryzys zagrażający wręcz jej istnieniu, wchodzenie do niej nie miałoby przecież żadnego sensu. Z drugiej strony nawet najlepiej funkcjonująca wspólna waluta nie przesądza o zasadności bezrefleksyjnej jej akceptacji u nas.
Spróbujmy odpowiedzieć na pytanie o dzisiejszy stan strefy euro i rysującą się przed nią przyszłość. Przywoływany w wypowiedziach wielu polskich polityków i niektórych ekspertów rzekomo wbudowany w samą ideę wspólnej waluty jej niepokonywalny kryzys jest nośnikiem emocji w znacznym stopniu determinujących krytyczny stosunek polskiego społeczeństwa do przyjęcia euro. Inni eksperci widzą jednak sytuację zupełnie odmiennie, przypisując kłopoty państw strefy euro nie wspólnej walucie, lecz błędnej polityce gospodarczej poszczególnych państw.
Weźmy koronny spośród przywoływanych przykładów, czyli kryzys finansowy w Grecji. Nie ulega wątpliwości, że do kryzysu doprowadziły tam w pierwszej kolejności brak dyscypliny finansowej, rozdęte przywileje socjalne czy wręcz notoryczne fałszowanie statystyk budżetowych. Brak możliwości prowadzenia własnej polityki kursu waluty i stóp procentowych oczywiście dodatkowo pogłębił kryzys, ale był chyba jednak tylko wtórną przyczyną kłopotu.
W istocie sytuację w Grecji można traktować jako potwierdzenie ogólnej zasady – o kondycji finansów państwa decyduje przede wszystkim jego polityka gospodarcza. Jeśli jest racjonalna i dalekosiężna, to wspólna waluta pomaga w jej realizacji niezależnie od poziomu rozwoju kraju, jeśli jest nieodpowiedzialna – euro ją dodatkowo pogarsza. Konsekwencje problemów strukturalnych w krajach takich jak Francja, Włochy czy Hiszpania potwierdzają tę zasadę – przyczyn obniżenia konkurencyjności gospodarki francuskiej należałoby szukać raczej w regulacjach ujętych w rozbudowanym kodeksie pracy niż w przynależności tego kraju do strefy euro.