Martin Schulz obronił się na zakończonym w sobotę zjeździe SPD i zdołał zachować stanowisko przewodniczącego najstarszej niemieckiej partii politycznej. Zjazd wyraził też zgodę na rozpoczęcie rozmów sondażowych z CDU/CSU w celu zbadania możliwości utworzenia koalicji rządowej. Ich fiasko oznaczałoby powstanie rządu mniejszościowego lub powtórne wybory do Bundestagu. Tego nikt nie chce.
Pomysł euroradykała
W takiej sytuacji Martin Schulz przedstawił na zjeździe SPD pomysł przekształcenia UE w Stany Zjednoczone Europy i to już do 2025 roku. Reakcje były natychmiastowe. – To utopia – ocenił szef CSU Horst Seehofer. Jeden z liderów CSU nazwał Schulza euroradykałem i zarzucił mu chęć dzielenia Europy. – Niemiecka polityka zagraniczna nie zajmuje się dyskusją, czy Europa ma być państwem federalnym, związkiem państw czy zjednoczonymi stanami – to temat dla dziennikarzy i naukowców – stwierdził Peter Altmeier, najbardziej zaufany współpracownik Angeli Merkel.
Ona sama kwitowała słowa Schulza stwierdzeniem, że koncentruje się na zadaniu wzmocnienia współpracy w UE w wielu dziedzinach.
Za ideą Schulza opowiada się zaledwie 30 proc. obywateli. 48 proc. jest zdecydowanie przeciwko, a pozostali nie mają zdania. Tak wynika z sondażu na zlecenie „Bild am Sonntag".
Schulz nieprzypadkowo wybrał datę realizacji swego pomysłu. W 2025 roku minie sto lat od pierwszej propozycji tej treści, która znalazła się w programie SPD z Heidelbergu. Wzorowana na USA koncepcja była reakcją na katastrofę I wojny światowej. Były szef Parlamentu Europejskiego Schulz chce dzisiaj przy pomocy tej koncepcji powstrzymać rozwój idei nacjonalistycznych w Europie. Wymienił w tym kontekście Francję, Holandię, Finlandię, Danię, Austrię oraz Niemcy. – Pragnę, aby powstała konstytucja, na podstawie której utworzona zostanie federalna Europa – mówił Schulz. Konstytucję miałby opracować specjalnie wyłoniony do tego celu konwent. W nowej Europie nie byłoby miejsca dla państw, które nie zaakceptowałyby konstytucji.