Anna Słojewska z Brukseli
Odejście Martina Schulza do polityki niemieckiej uwolniło falę osobistych ambicji i spekulacji odnośnie do przyszłej obsady stanowisk. Choć bezpośrednio gra toczy się tylko o stanowisko przewodniczącego Parlamentu Europejskiego, to konsekwencją zamieszania może być zerwanie nieformalnej koalicji zawiązanej przez chadeków i socjalistów z poparciem liberałów.
Boczna fala takiego zamieszania mogłaby wtedy zagrozić przyszłości Donalda Tuska, którego pozycję od miesięcy próbuje osłabić polski rząd.
– Nigdy się nie zgodzimy, żeby prawicowy monopol kontrolował unijne instytucje. Nie chodzi o nazwiska, ale o zasady i idee – oświadczył Gianni Pittella, szef grupy Socjalistów i Demokratów w PE. To druga co do wielkości, po Europejskiej Partii Ludowej frakcja w PE. Pittella zapowiedział, że on sam stanie do wyborów na nowego szefa PE na drugą 2,5-roczną połowę kadencji. Tym samym zerwałby porozumienie między SD i EPL, pod którym podpisali się także liberałowie ze znacznie mniejszej grupy ALDE. Umowa przewidywała, że socjaliści i chadecy podzielą między siebie, już trzeci raz z rzędu, kadencję na stanowisku szefa PE.
EPL zagłosowała za Schulzem, oczekiwała, że teraz socjaliści zaakceptują jej kandydata. Na razie jednak chadecy muszą się przygotować na próbę sił. Tym bardziej że startu w wyborach nie wyklucza Guy Verhofstadt, szef ALDE. Teoretycznie o stanowisku szefa PE powinna decydować tylko większość parlamentarna, tak do tej pory zawsze było. Ale tym razem zarówno socjaliści, jak i liberałowie postanowili wliczyć to stanowisko do puli najwyższych w UE, dla których powinno się szukać równowagi partyjnej. A więc skoro szefem Komisji Europejskiej jest chadek Jean-Claude Juncker, a Rady Europejskiej inny chadek Donald Tusk, to PE powinien przewodzić socjalista lub liberał. Albo też, gdyby zgodnie z umową to chadek miał zostać nowym przewodniczącym Parlamentu, należy dokonać zmiany gdzie indziej. Ponieważ kadencja Junckera kończy się dopiero w 2019 r., to może nie wybierać Tuska na szefa RE na kolejne 2,5 roku? Jego kadencja na tym stanowisku kończy się w czerwcu 2017 r., prawdopodobnie na szczycie UE w marcu zapadnie decyzja co dalej.