Roivas w rozmowie z Reutersem zdystansował się od apeli Litwy i Łotwy o stałe rozmieszczenie wojsk NATO na terytorium Państw Bałtyckich. Litwini i Łotysze obawiają się, że Rosja może powtórzyć na ich terytorium scenariusz znany z Krymu - i zamiast regularnej armii skierować w ten rejon tzw. zielone ludziki, czyli lokalnych separatystów.

- Scenariusz zakładający pojawienie się "zielonych ludzików" w Estonii jest równie prawdopodobny jak to, że pojawią się oni w Wielkiej Brytanii. Estonia jest członkiem NATO i takie działanie byłoby atakiem na Sojusz - stwierdził Roivas. - Żaden z członków NATO nie powinien martwić się możliwością bezpośredniej inwazji - ocenił estoński premier.

Roivas przyznał jednocześnie, że ostatnie posunięcia Moskwy - organizowanie częstych ćwiczeń wojskowych i naruszanie przestrzeni powietrznej ościennych państw są "niepokojące". Dodał jednak, że tym co powinno naprawdę niepokoić świat jest "aneksji części Ukrainy" przez Rosję, a także faktem, iż w Syrii wciąż istniej dyktatura i działa tam bardzo groźny ruch terrorystyczny".