Od dziesiątków lat Stany Zjednoczone utrzymywały sojusz z kluczowymi producentami ropy naftowej, jak Arabia Saudyjska czy Kuwejt. Jednak w ostatnich miesiącach Waszyngton zaczyna odkrywać, że prawdziwy wyścig toczy się teraz gdzie indziej. I na razie wygrywa go Państwo Środka.
– Ktokolwiek kontroluje źródła dostaw litu, kontroluje przyszłość samochód elektrycznych, transportu nowej generacji. Zachód do tej rywalizacji przystępuje z opóźnieniem – mówi CNN Simon Moores, dyrektor instytutu Benchmark Mineral Intelligence.
Nowa mapa wpływów
Chiny, podobnie jak Europa i Ameryka, nie mają znaczących złóż tego metalu. Jednak rząd w Pekinie dyskretnie, ale bardzo konsekwentnie, nakłania chińskie firmy do kupowania kopalń litu w kluczowych krajach zamorskich, jak Argentyna, Chile czy Australia. Podobną strategię wdraża też wobec innych, ważnych dla produkcji aut elektrycznych surowców, w tym kobaltu. Dzięki temu 60 proc. produkowanych na świecie baterii pochodzi już z Chin, podobnie jak połowa z 20 „gigafabryk" baterii powstających na globalnym rynku. Zaś dwóch z pięciu największych producentów tego kluczowego komponentu, CAT i BYD, to firmy chińskie.
– Chińczycy coraz lepiej opanowują najnowsze technologie produkcji baterii, mają bardzo realne szanse dogonić koncerny z USA i Niemiec – mówi „Rz" Bernt Berger, znawca Chin w niemieckim instytucie spraw międzynarodowych (SWP) w Berlinie. – Ten rynek rośnie bardzo szybko, w ciągu dwóch lat się podwoi – dodaje.
Od paru lat Chińczycy masowo przesiadają się na skutery elektryczne. Teraz jednak to samo zaczyna się dziać z samochodami elektrycznymi. W III kw. tego roku przeszło połowa z 287 tys. aut z takim napędem sprzedanych na świecie została wyprodukowana i sprzedana z Chinach. W październiku elektryki przejęły już 2 proc. rynku samochodowego Chin, proporcjonalnie dwa razy więcej niż w USA i wyraźnie więcej niż w UE (1,6 proc.). Szczególnie rażący jest kontrast z Polską, gdzie ten udział jest już 20 razy niższy (0,1 proc.) niż w przecież zdecydowanie uboższym Państwie Środka.