W poniedziałek rozpoczęła się nowa runda rozmów koalicyjnych z udziałem CDU/CSU, FDP i Zielonych. Barwy partyjne tych ugrupowań są takie same jak na fladze Jamajki, stąd mowa o koalicji Jamajki.
Jeżeli do końca przyszłego tygodnia nie uda się wynegocjować kompromisu, nie pozostaje nic innego jak rozpisanie nowych wyborów. To ostateczność, której wszyscy starają się uniknąć z wyjątkiem być może pewnych siebie liberałów z FDP.
Dotychczasowe rezultaty są znikome. Nadal nie ma najmniejszych widoków na porozumienie pomiędzy bawarską CSU oraz Zielonymi w sprawie imigracji. Bawarczycy chcą ustanowienia górnej granicy na poziomie 200 tys. osób rocznie. Zieloni zapowiadają, że na to nie wyrażą nigdy zgody, gdyż byłoby to sprzeczne z międzynarodowymi zobowiązaniami Niemiec.
Zieloni domagają się przy tym jasnych deklaracji w sprawach klimatycznych, zwłaszcza rezygnacji z elektrowni węglowych do 2020 roku.
– Przy równoczesnej rezygnacji z energii atomowej oznaczałoby to konieczność zakupu energii elektrycznej w Polsce – argumentuje przewrotnie Christian Lindner, którego ugrupowanie ma wiele zrozumienia dla postulatów niemieckiego przemysłu. Zieloni chcą przy tym ustalenia programu odchodzenia od silnika spalinowego, co oznaczałoby rewolucję w przemyśle samochodowym będącym przedmiotem niemieckiej dumy narodowej.