Montowanie prawicowej koalicji w Austrii

Młodziutki lider zwycięskiej Austriackiej Partii Ludowej (ÖVP) w tym tygodniu rozpocznie negocjacje ze skrajną prawicą. Dziś powie o tym lewicowemu prezydentowi.

Aktualizacja: 23.10.2017 15:02 Publikacja: 23.10.2017 14:45

Montowanie prawicowej koalicji w Austrii

Foto: AFP

Po południu prezydent Alexander Van der Bellen przyjmuje w pałacu Hofburg Sebastiana Kurza, dotychczasowego szefa MSZ, który po wyborach z 15 października szykuje się do przejęcia urzędu kanclerza. I zapewne usłyszy, że celem Kurza jest rządzenie z Partią Wolnościową (FPÖ).

Ma to rangę symbolu - jeszcze niecały rok temu elity Austrii i Europy wspierały wywodzącego się z partii Zielonych Alexandra Van der Bellena w jego prezydenckim pojedynku z kandydatem FPÖ Norbertem Hoferem. Teraz Zieloni nie dostali się do parlamentu (nie zdobyli nawet 4 proc. głosów), a wolnościowcy prawie na pewno będą współrządzić Austrią.

Przy okazji zanika krytyka ich skrajnej prawicowości, a konkretnie - politycy FPO przestają być tak określani. Zaskakująco łatwo stają się normalną partią.

Według liberalnego wiedeńskiego dziennika "Der Standard" Kurz zaprosi jutro wolnościowców do rozmów o tworzeniu koalicji, a zaczną się one być może już w środę, a najpóźniej w piątek (czwartek to dzień wolny, święto narodowe).

Ta sama gazeta pisze, że "za pewne uchodzi". iż Kurz postawi na negocjacje z Heinzem-Christianem Strachem (liderem FPÖ), a nie z obecnym kanclerzem i szefem socjaldemokratycznej SPÖ Christianem Kernem.

Wskazują na to wypowiedzi polityków wszystkich głównych partii. Wczoraj wieczorem kanclerz Kern był na sondażowej rozmowie z Kurzem, ale po wyjściu z niej powiedział, że socjaldemokraci szykują się do roli przywódcy opozycji. 31-letni kandydat na kanclerza Sebastian Kurz też nie wspominał o dalszym rządzeniu z SPÖ, cieszył się, że wyjaśnił sobie z Christianem Kernem sprawę brudnych ataków socjaldemokratów z czasów kampanii wyborczej.

W wyborach, które odbyły się w zeszłą niedzielę, wygrała konserwatywna ÖVP, zdobywając 31,5 proc. głosów i poprawiając wynik z poprzednich wyborów o 7,5 punktów procentowych.

Druga była SPÖ - 26,9 proc. (0,04 pkt proc. więcej niż w 2013). A zaraz za nią FPÖ - 26 proc. (plus 5,5 pkt proc.). Zaraz po zamknięciu lokali wyborczych wydawało się, że drugą siłą w parlamencie będą wolnościowcy, tak sugerowały exit polle, to się nie potwierdziło.

Największymi przegranymi byli austriaccy Zieloni, którzy zdobyli zaledwie 3,8 procentowe poparcie (cztery lata wcześniej mieli 12,5 proc.) i wypadli z parlamentu. To jedyna partia, która jednoznacznie wspierała przyjmowanie imigrantów i krytykowała za politykę imigracyjną premiera Węgier Viktora Orbana. To najlepiej wyjaśnia, co było głównym tematem dla wyborców.

Po południu prezydent Alexander Van der Bellen przyjmuje w pałacu Hofburg Sebastiana Kurza, dotychczasowego szefa MSZ, który po wyborach z 15 października szykuje się do przejęcia urzędu kanclerza. I zapewne usłyszy, że celem Kurza jest rządzenie z Partią Wolnościową (FPÖ).

Ma to rangę symbolu - jeszcze niecały rok temu elity Austrii i Europy wspierały wywodzącego się z partii Zielonych Alexandra Van der Bellena w jego prezydenckim pojedynku z kandydatem FPÖ Norbertem Hoferem. Teraz Zieloni nie dostali się do parlamentu (nie zdobyli nawet 4 proc. głosów), a wolnościowcy prawie na pewno będą współrządzić Austrią.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Nowe stanowisko Aleksandra Łukaszenki. Dyktator zakładnikiem własnego reżimu
Polityka
Parlament Europejski nie uznaje wyboru Putina. Wzywa do uznania wyborów za nielegalne
Polityka
W USA trwają antyizraelskie protesty na uczelniach. Spiker Johnson wybuczany
Polityka
Kryzys polityczny w Hiszpanii. Premier odejdzie przez kłopoty żony?
Polityka
Mija pół wieku od rewolucji goździków. Wojskowi stali się demokratami