Lombardia i Wenecja Euganejska chcą większej autonomii

Większość mieszkańców Lombardii i Wenecji Euganejskiej miała w niedzielę poprzeć większą autonomię.

Aktualizacja: 23.10.2017 16:43 Publikacja: 22.10.2017 19:12

Luca Zaia, przewodniczący regionu Wenecji Euganejskiej, od lat stara się o większą autonomię.

Luca Zaia, przewodniczący regionu Wenecji Euganejskiej, od lat stara się o większą autonomię.

Foto: PAP/EPA

Wyniki niedzielnego referendum planowano opublikować już po zamknięciu tego wydania „Rzeczpospolitej". Jednak sondaż z minionego tygodnia instytutu Loren nie pozostawiał złudzeń: dni scentralizowanego włoskiego państwa są policzone. W obu prowincjach za odebraniem władzom centralnym kompetencji aż w 23 obszarach miało opowiedzieć się 69 proc. głosujących, a 31 proc. miało być przeciw.

W przeciwieństwie do referendum w Katalonii z 1 października głosowanie w północnych Włoszech było uzgodnione z Rzymem i mieściło się w zapisach konstytucji. Jego pomysłodawcy nie domagają się niepodległości, a wynik nie jest prawnie zobowiązujący. Na ulicach Mediolanu i Wenecji nie było też masowych manifestacji, jakich świadkiem jest już od wielu tygodni Barcelona. Ale i tak to inicjatywa, która może doprowadzić do bardzo poważnego osłabienia istniejącego ledwie 156 lat włoskiego państwa, a w dłuższej perspektywie – nawet jego rozpadu.

– Katalonia stała się zapłonem rozpalającym zbawienny ogień, który odmieni oblicze Europy. Tak jak Katalończycy postanowiliśmy dać ludowi głos – przyznaje Robert Maroni, przewodniczący władz regionalnych Lombardii. – Wydarzenia w Katalonii oznaczają koniec jedności Hiszpanii.

30 lat temu Maroni wraz z poetą Umbertem Bossim założył Ligę Północną, ugrupowanie dążące do utworzenia Padanii, nowego państwa obejmującego całą północną część Włoch.

– Dziś jego plany są mniej ambitne. Ale w bardzo wielu regionach Włoch narasta poparcie dla większego wydzielenia się regionów. To w istotnej części wynik marazmu władz w Rzymie, które od 40 lat nie potrafią zreformować kraju, nadać dynamiki jego gospodarce – mówi „Rzeczpospolitej" Carlantonio Solimene, dziennikarz stołecznego dziennika „Il tempo".

Już teraz kilka spośród 20 regionów Włoch, w tym Sardynia i Sycylia, a także Friuli-Wenecja Julijska i Trydent-Górna Adyga, mają szeroką autonomię, w szczególności w sprawach fiskalnych. Ale chodzi o prowincje niewielkie lub ubogie, których wpływ na bilans budżetu centralnego jest ograniczony. Inaczej z Lombardią i Wenecją Euganejską: to dwie najbogatsze części kraju, które łącznie wytwarzają jedną trzecią jego dochodu narodowego i są zamieszkałe przez jedną czwartą ludności Włoch.

Władze samej Lombardii szacują, że co roku przekazują Rzymowi o 54 mld euro więcej niż od niego otrzymują. Chcą tę różnicę zmniejszyć aż o połowę. Tak samo myśli rząd Wenecji Euganejskiej. Jednak już dziś Lombardię (127 proc. średniej poziomu rozwoju UE) dzieli przepaść choćby od Kalabrii (59 proc.). Gdy dotacje dla biedniejszych regionów wyschną, dystans między południem i północą Włoch będzie już nie do wyrównania. Tym bardziej że inny bogaty region kraju – Emilia Romania – także podjął negocjacje z Rzymie w sprawie większej autonomii.

– W czasach globalizacji nasze firmy muszą inwestować zyski, a nie wszystko oddawać fiskusowi. Inaczej nie przetrwają – przekonuje jednak Paolo Grimoldini, przywódca Ligii Północnej z Lombardii.

Poza podatkami oba regiony chcą większych uprawnień m.in. w sprawie imigracji, służby zdrowia, edukacji, kultury. O tym wkrótce mają rozpocząć się rozmowy z Rzymem.

Górska gmina Sappada nie chce jednak czekać na ich wynik i w niedzielę zorganizowała referendum w sprawie przejścia z Wenecji Euganejskiej do Friuli-Wenecji Julijskiej, aby zyskać od razu zwolnienia podatkowe.

– Mamy własny dialekt oparty na niemieckim, osobną kulturę – tłumaczy burmistrz Piller Hoffer.

Dążenie do większej autonomii jest tak popularne, że z myślą o sondażach inicjatywę obu prowincji poparli lider Forza Italia Silvio Berlusconi, szef Ruchu Pięciu Gwiazd Beppe Grillo, a nawet pozostająca u władzy Partia Demokratyczna. Paradoksalnie sprawa jest natomiast kłopotliwa dla Matteo Salviniego, przywódcy Ligi Północnej, który przed wyborami parlamentarnymi wiosną przyszłego roku myśli nawet o fotelu premiera Włoch. Zbytni nacisk na ograniczenie subwencji może mu to jednak uniemożliwić. Chodzi przecież o pomysł, który nie może być popularny na południu kraju.

Neapol musi upodobnić się do Mediolanu - mówi Alessandro Cattaneo, były burmistrz Pawii, lider Forza Italia w Lombardii

Rzeczpospolita: Północ Włoch idzie w ślady Katalonii?

Alessandro Cattaneo: To zupełnie inny przypadek, nie chcemy niepodległości, jedynie większej autonomii. I robimy to legalnie.

Jak jednak południe Włoch ma przetrwać bez dotacji Lombardii?

Wystarczy, aby zaczęli nas naśladować, stali się równie wydajni, mieli taką samą jakość usług, sprawność administracji. Wówczas dochód południa Włoch wzrósłby o 70 mld euro rocznie. To więcej niż subwencja Lombardii.

Z powodów kulturowych, historycznych, także mafii, to nie jest możliwe, Neapol czy Palermo nie staną się Mediolanem czy Turynem.

Z tym nie można się pogodzić, trzeba walczyć. Nie wszystko jest kwestią pieniędzy. W Lombardii mamy bardzo dobrą jakość usług medycznych, choć wydajemy na to mniej niż na południu. Południe już się zresztą zmienia: Sycylia czy Pulia stały się hitem turystycznym Europy. Nie zakładamy z góry, że nasze transfery do Rzymu zmniejszą się o połowę, to zależy od negocjacji.

Od 40 lat włoska gospodarka przeżywa marazm. Jak to zmienić?

Budując federalizm 2.0: model, w którym kompetencje każdego regionu są szyte na miarę. Rzym zachowa takie kompetencja, jak Waszyngton w USA: obrona, MSZ...

Luciano Benetton, którego imperium powstało w Wenecji Euganejskiej, jest przeciwny większej autonomii.

Gospodarka północnych Włoch opiera się na małych przedsiębiorstwach. To na ich oczekiwania staramy się w pierwszej kolejności odpowiedzieć.

Kryzys migracyjny wzmocnił nastroje odśrodkowe?

Nasz ruch rozpoczął się wcześniej, ale kryzys migracyjny go wzmocnił.

Po co Lombardii kompetencje w sprawach migracji? Chcecie samodzielnie kontrolować granicę ze Szwajcarią?

Nie. Ale samorządy muszą decydować, ilu chcą przyjąć uchodźców, a także mieć większe kompetencje w sprawach bezpieczeństwa. Jako burmistrz Pawii przekonałem się, jak to jest kluczowe.

rozmawiał Jędrzej Bielecki

Wyniki niedzielnego referendum planowano opublikować już po zamknięciu tego wydania „Rzeczpospolitej". Jednak sondaż z minionego tygodnia instytutu Loren nie pozostawiał złudzeń: dni scentralizowanego włoskiego państwa są policzone. W obu prowincjach za odebraniem władzom centralnym kompetencji aż w 23 obszarach miało opowiedzieć się 69 proc. głosujących, a 31 proc. miało być przeciw.

W przeciwieństwie do referendum w Katalonii z 1 października głosowanie w północnych Włoszech było uzgodnione z Rzymem i mieściło się w zapisach konstytucji. Jego pomysłodawcy nie domagają się niepodległości, a wynik nie jest prawnie zobowiązujący. Na ulicach Mediolanu i Wenecji nie było też masowych manifestacji, jakich świadkiem jest już od wielu tygodni Barcelona. Ale i tak to inicjatywa, która może doprowadzić do bardzo poważnego osłabienia istniejącego ledwie 156 lat włoskiego państwa, a w dłuższej perspektywie – nawet jego rozpadu.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Kuwejt. Emir rozwiązał parlament i zawiesił niektóre artykuły konstytucji
Polityka
Autonomia Palestyńska o krok bliżej do członkostwa w ONZ? Zgromadzenie Ogólne przyjęło rezolucję
Polityka
Sondaż instytutu Pew. Demokraci kochają NATO, Republikanie znacznie mniej
Polityka
Zmiana premiera w Rosji bez zmiany premiera
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Polityka
Wybory na Litwie. Nausėda szykuje się do drugiej kadencji