Andrej Babiš: Trump i Berlusconi w jednej osobie

Nowym premierem będzie 63-letni miliarder. Ale nikt nie pali się do budowy koalicji rządowej z politykiem ściganym przez prokuraturę.

Aktualizacja: 23.10.2017 15:07 Publikacja: 22.10.2017 19:18

Andrej Babiš jako premier Czech będzie trudnym partnerem dla Brukseli.

Andrej Babiš jako premier Czech będzie trudnym partnerem dla Brukseli.

Foto: PAP/EPA

Powstała w 2011 roku partia Andreja Babiša, ANO (po polsku TAK) zdobyła 29,6 proc. głosów i tym samym 78 miejsc w 200-osobowym parlamencie. Przyszły premier był do maja tego roku przez trzy lata ministrem finansów w rządzie koalicyjnym, na którego czele stał socjaldemokratyczny premier Bohuslav Sobotka. Został jednak odwołany w atmosferze podejrzeń o unikanie podatków oraz wyłudzenie środków unijnych na realizacje jednego z przedsięwzięć swego koncernu.

– Powierzę mu misję tworzenia rządu mimo kierowanych pod jego adresem oskarżeń – powtórzył prezydent Miloš Zeman po zakończonych w sobotę dwudniowych wyborach.

W niektórych europejskich stolicach obserwowano czeskie wybory pod kątem przesunięcia się sceny politycznej na prawo. Podobnie jak niedawno w Austrii. Tak się też stało. Przyszły premier Czech oświadczył już, że uważa przyszłego kanclerza Austrii, konserwatystę Sebastiana Kurza, za swego sojusznika. Jest też za rozwojem współpracy w ramach Grupy Wyszehradzkiej i jej ściślejszych związków z Austrią oraz takimi państwami bałkańskimi, jak Słowenia czy Chorwacją. Nie jest to jednak wizja prezentowana przez Warszawę w postaci idei Międzymorza.

– Pragmatyka Babiša nie interesuje jednak żadna koncepcja skierowana przeciwko państwom UE z zachodniej Europy. Nie przywiązuje przy tym większej wagi do polityki zagranicznej, której prowadzenie powierzy zapewne przedstawicielowi koalicjanta – tłumaczy „Rzeczpospolitej" Vít Dostál z praskiego think tanku AMO. Jednocześnie przyszły premier słynie z prorosyjskich sympatii motywowanych względami biznesowymi i opowiada się za zniesieniem sankcji unijnych.

Sam Babiš oświadczył tuż po ogłoszeniu pierwszych wyników, że jego ANO jest partią proeuropejską, co nie znaczy jednak, że w relacjach pomiędzy Pragą a Brukselą wszystko pozostanie po staremu. Zamierza przedstawić szereg kwestii, które wymagają zmian. Głównie w dziedzinie polityki imigracyjnej. Ta sprawa była dominującym tematem kampanii wyborczej. Ponad 80 proc. Czechów jest zdeklarowanymi przeciwnikami uchylenia drzwi dla imigrantów. Dlatego też rząd Bohuslava Sobotki sprzeciwiał się zdecydowanie przyjęciu 2691 uchodźców w ramach kwot UE. Do Czech trafiło w końcu 12 uchodźców z tej puli, co uciszyło krytykę z Brukseli.

Jednak najważniejszą sprawą, którą musi rozwiązać Andrej Babiš jest utworzenie koalicji rządowej. W parlamencie znaleźli się przedstawiciele dziewięciu partii, co tylko pozornie ułatwić mu może to zadanie. W rzeczy samej nie będzie to łatwe.

Przyszły premier wykluczył już sojusz z z antyimigranckim ugrupowaniem o nazwie Wolność i Demokracja Bezpośrednia (SPD), któremu przewodzi Tomio Okamura. Z 10,6 proc. głosów uzyskało czwarty wynik wyborczy, budując w czasie kampanii wyborczej swą popularność na ksenofobii graniczącej z rasizmem. Okamura będący potomkiem Japończyka i Czeszki zajmuje się tematyką integracji, od dawna atakując ludność romską w Czechach. Obecnie za zagrożenie uznaje kilkunastotysięczną społeczność muzułmańską w Czechach. Partia ANO jest przeciwko imigracji, ale jest bardziej umiarkowana, by nie powiedzieć poprawna.

Prawicowa Obywatelska Partia Demokratyczna (ODS) jest po wyborach (11,3 proc. głosów) drugą najsilniejszą partią. Niegdysiejsza partia rządząca Vaclava Klausa i Mirka Topolanka sama wyklucza udział w rządzie pod kierownictwem Babiša. Wskazuje przy tym na problemy miliardera z wymiarem sprawiedliwości. Nie chodzi tylko o zarzuty dotyczące unikania podatków, ale też śledztwo toczące się w sprawie wyłudzenia funduszy unijnych na sumę 2 mln euro. Z tych samych przyczyn nie chcą współpracować z Babišem socjaldemokraci z ČSSD (7,2 proc.) – partii dotychczasowego premiera Sobotki – oraz chadecy (5,8 proc.), którzy byli w dotychczasowej koalicji rządowej. – Deklarują, że byliby gotowi do współpracy pod warunkiem, że Babiša nie byłoby w rządzie – mówi Vít Dostál. Jego zdaniem nie sposób wykluczyć, że miliarder zdecyduje się na rząd mniejszościowy, licząc na poparcie jednego ze skrajnych ugrupowań. Wtedy zarówno ODS, jak i socjaldemokraci czy chadecy mogą zmienić zdanie. To jednak spekulacje.

Nie widać szans na wejście do koalicji przez ugrupowanie Piratów (10,7 proc. głosów). Jest to partia lewicowa i nie po drodze jej z prawicowym ANO. Wykluczona wydaje się także współpraca z komunistami ( 7,7 proc. głosów).

Rządy mniejszościowe nie są rzadkością w Czechach. Jeden z takich gabinetów przetrwał nawet całą kadencję. Babiš miałby ułatwione zadanie, gdyż kontroluje część opiniotwórczych mediów, będąc właścicielem koncernu, w skład którego wchodzą dwa ogólnokrajowe dzienniki oraz jedna z prywatnych telewizji telewizyjnych.

Polityka
Gruzja wprowadza kontrowersyjne prawo "inspirowane Rosją"
Polityka
Kreml znów kłamie w sprawie Katynia
Polityka
Rosja dodała reżyserkę i dramatopisarkę na listę „terrorystów i ekstremistów”
Polityka
Irak chce karać homoseksualistów śmiercią. Zachód ostrzega przed konsekwencjami
Polityka
Donald Trump jednak stanie przed sądem