– Może kandydować gdzieś po 2028 roku. Całe życie przed nim. Ileż on ma lat (41 – red.)? Tego niech się trzyma – powiedziała szefowa rosyjskiej Centralnej Komisji Wyborczej Ełła Pamfiłowa.
Wcześniej rosyjskie władze, w tym również Pamfiłowa, od której zależy rejestracja kandydatów, sugerowały, że Nawalny zostanie dopuszczony do wyborów. Według rosyjskich socjologów, gdyby tak się stało, byłby najgroźniejszym przeciwnikiem Władimira Putina. Badania niezależnego Centrum Lewady pokazują, że ponad 55 proc. Rosjan wie, kim jest Nawalny, mimo że jest odcięty od mediów i większość czasu spędza w aresztach.
Wszyscy jednak przyznają, że w wiosennych wyborach nie miałby szans na pokonanie Putina.
Przedstawiciele władz twierdzą, że opozycjonista nie może wziąć udziału w wyborach, gdyż został skazany za „ciężkie przestępstwo" – oszustwa finansowe. Proces odbył się po pierwszej, dużej fali manifestacji opozycyjnych, Nawalny dostał na nim wyrok w zawieszeniu. Odwołał się do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który w lutym 2016 roku uznał, że Moskwa „naruszyła prawo do sprawiedliwego sądu". W tym czasie w Rosji działały już przepisy, które nakazują Sądowi Najwyższemu rozpatrywanie wyroków ze Strasburga i decydowanie, czy można je wykonywać. Rosyjski sąd odesłał sprawę do ponownego rozpatrzenia, Nawalny znów został skazany i znów formalnie pozbawiony możliwości kandydowania.
Jednak w ten sposób może się okazać, że Władimir Putin nie będzie miał z kim walczyć w wyborach – w ogóle zabraknie mu kontrkandydatów. – Spośród radykalnych opozycjonistów ktoś na pewno zechce startować – zapewniał BBC jeden z urzędników z Kremla. Jednakże „radykałowie" już poinformowali, że nie zamierzają uczestniczyć w wyborach, jednocząc się wokół najstarszego opozycjonisty Grigorija Jawlinskiego.