W Wielkiej Hali Ludowej przy placu Niebiańskiego Spokoju w Pekinie zbierze się 2287 delegatów liczącej 90 mln członków partii. W kraju, w którym nie ma demokratycznych wyborów, to właśnie wtedy zostanie ustalony skład ekipy rządzącej przez kolejne pięć lat. O ile utrzymanie się u władzy samego Xi nie budzi najmniejszych wątpliwości, o tyle skład siedmioosobowego Biura Politycznego jest już mniej jasny.
– Będę obserwował, jaki los spotka Wang Qishana. Jeśli zachowa stanowisko, będzie to sygnał, że przewodniczący dopiął swego, zbudował pozycję, której nie miał w Chinach żaden przywódca od czasów Mao Zedonga – mówi CNN Christopher Balding, wykładowca Shenzhen Graduate School w Pekinie.
69-letni Wang powinien pójść na emeryturę, bo o rok przekroczył limit wieku, który ustaliła KPCh. Ale chodzi o prawą rękę Xi, człowieka, który od 2013 r. prowadził kampanię przeciw korupcji na szczytach władzy. W jej trakcie przywódca partii zdołał wyeliminować wielu potężnych rywali, w tym byłego szefa służb bezpieczeństwa Zhou Yongkanga, zastępcę dowódcy armii Xu Caihou i typowanego na przyszłego prezydenta kraju Sun Zhengcaia.
Kilka dni temu „Economist" uznał, że Xi jest najbardziej wpływowym politykiem świata. Bo choć stoi na czele drugiej gospodarki świata, to kontroluje swój kraj w znacznie większym stopniu niż Donald Trump. Charakterystyczne: choć w kampanii wyborczej amerykański miliarder zapowiadał, że „rozprawi się" z Pekinem na wielu frontach, od manipulacji juanem po kontrolę nad Morzem Południowochińskim, od uznania niezależności Tajwanu po warunki handlu, gdy wprowadził się do Białego Domu, tych gróźb nie wprowadził w życie.
Na tle Trumpa Xi lubi lansować się jako odpowiedzialny polityk, który dba o przewidywalność stosunków międzynarodowych. Zbudował nawet sojusz z Europą dla ratowania paryskiego porozumienia o ograniczeniu emisji CO2.