W niedzielę 30 października będziemy spali o godzinę dłużej. Tego dnia zostanie oficjalnie odwołany czas letni środkowoeuropejski. Po raz kolejny zostanie wprowadzony 26 marca 2017 r. Tę ostatnią datę znamy, bo znalazła się w projekcie rozporządzenia w sprawie wprowadzenia i odwołania czasu letniego w latach 2017–2021. Prace nad nim są na ukończeniu w rządzie.
Przyjęcie rozporządzenia to działanie rutynowe, bo wcześniejsze wygasa w tym roku. Jednak o ile wprowadzenie kalendarza zmiany czasu przed pięcioma laty przeszło bez echa, o tyle tym razem wokół prac toczy się dyskusja.
W ostatnich miesiącach w sprawie zaprzestania przez Polskę przestawiania zegarków lobbowało kilku polityków, w tym dwóch posłów PiS: nieżyjący już Artur Górski oraz Daniel Milewski. Ten drugi wysłał interpelację do ministra rozwoju. – Uważam, że ta sprawa zasługuje na poważną dyskusję, pozwalającą ocenić skutki gospodarczo-społeczne, która obecnie niestety się nie toczy – mówi Milewski „Rzeczpospolitej".
Jeszcze wyraźniej zaangażowały się organizacje pozarządowe. Do Kancelarii Premiera, Prezydenta, Sejmu i Senatu trafiło kilka petycji w sprawie zaprzestania zmiany czasu. Autorem większości z nich jest Stowarzyszenie Interesu Społecznego Wieczyste.
Organizacja argumentuje, że zmiana czasu nie przynosi już korzyści ekonomicznych. Jako pierwsze na przestawianie zegarków zdecydowały się Niemcy podczas I wojny światowej. Uznały, że odejście latem od naturalnego czasu i przesunięcie zegarków o godzinę jest opłacalne, bo wieczorem dłużej będzie widno, co umożliwi oszczędności na oświetleniu.