To jeden z nielicznych konkretnych efektów wspólnej polityki migracyjnej Unii, ale za to bardzo znaczący. Agencja Straży Granicznej i Przybrzeżnej (ASGP) powstanie z przekształcenia istniejącego do tej pory Frontexu, ale uzyska niepomiernie więcej uprawnień, funduszy i personelu.
To, czy siedzibą nowej instytucji będzie Warszawa, do końca nie było pewne. Mimo nacisków Brukseli rząd PO–PSL przez osiem lat nie chciał podpisać porozumienia o warunkach działalności Frontexu. Do tego stopnia, że niektóre inne kraje Unii, w tym Holandia, chciały przejąć od Polski prestiżową instytucję.
W miniony piątek Rada UE ostatecznie zgodziła się, że Warszawa zostanie siedzibą ASGP, ale dała polskim władzom sześć miesięcy od daty rozpoczęcia działalności agencji na uzgodnienie zasad jej funkcjonowania. Rząd ma więc czas do 6 kwietnia.
Za co płaci Polska
– Nie widzę zagrożenia dla tego terminu. Zaraz po dojściu do władzy PiS, powołałem do rozwiązania tej kwestii międzyresortowy zespół, w którym wiodącą rolę odgrywa MSW. Ma jasne dyspozycje – mówi „Rzeczpospolitej" minister ds. europejskich Konrad Szymański. Ale też przyznaje: zastaliśmy olbrzymie opóźnienia. Gdyby w przeszłości Polska nie pokpiła sprawy, Rada UE nie ustanowiłaby tak krótkiego terminu, który osłabia stanowisko negocjacyjne Polski.
Izabella Cooper, rzeczniczka Frontexu, potwierdza: rozmowy z polskimi władzami sprawnie posuwają się do przodu.