Boris Johnson znów chce zostać premierem

Szef MSZ atakuje zbyt łagodną strategię negocjacji z Brukselą. Laburzyści mogą się tylko cieszyć z kłótni pomiędzy premier Theresą May a jej ministrem.

Aktualizacja: 19.09.2017 06:47 Publikacja: 18.09.2017 18:27

Boris Johnson znów chce zostać premierem

Foto: AFP

Na Downing Street artykuł Johnsona dotarł dopiero na kilka godzin przed publikacją w „Daily Telegraph", za późno, aby gabinet szefowej rządu mógł nanieść jakieś znaczące zmiany. W konsekwencji w głównym dzienniku kraju został zaprezentowany alternatywny scenariusz brexitu, a opinia publiczna odkryła, że w ekipie rządzącej istnieje głęboki podział, jak dalej prowadzić negocjacje z Brukselą. Tak głęboki, że przez chwilę szefowa rządu miała się zastanawiać, czy nie zwolnić Johnsona. Ostatecznie do tego nie doszło.

Boris Johnson, który przed laty jako korespondent „Daily Telegraph" zrobił wielką karierę, ostro krytykując integrację, potem był burmistrzem Londynu, a w końcu stanął na czele kampanii na rzecz wyjścia kraju z Unii przed referendum w czerwcu ub.r., opowiedział się za powrotem do wersji „hard" brexitu. Jego zdaniem nie tylko nie może być mowy o pozostaniu Zjednoczonego Królestwa w unii celnej i jednolitym rynku, ale nawet okres przejściowy po formalnym wyjściu kraju ze Wspólnoty 29 marca 2019 r. powinien trwać rok, maksymalnie półtora, a nie trzy lata, jak chce tego May i brytyjski biznes.

Johnson sprzeciwił się także wypłacie przez Wielką Brytanię przynajmniej 30 mld funtów w ramach uregulowania rachunków ze Wspólnotą, ku czemu zdaje się skłaniać May. I powrócił do lansowanej w kampanii referendalnej tezy, że na wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii kraj zyska 350 mln funtów tygodniowo, co natychmiast może zostać przeznaczone na dofinansowanie systemu ubezpieczeń zdrowotnych (NHS).

Na bardziej umiarkowanych torysów ta ostatnia liczba działa jak czerwona płachta na byka, przede wszystkim dlatego, że jest nieprawdziwa i wystawia Partię Konserwatywną na łatwy atak opozycji. Nie tylko nie bierze pod uwagę rabatu, jaki od przeszło 30 lat ma Londyn w rozliczeniach z Brukselą, ale także funduszy z budżetu Unii, które otrzymuje Wielka Brytania i które brytyjski rząd po brexicie zastąpi wydatkami z kasy krajowej (np. na subwencje rolne). W konsekwencji oszczędności netto, jakie Zjednoczone Królestwo uzyska po wyjściu z Unii, będą o wiele mniejsze.

Moment, jaki wybrał Johnson na publikację swojego manifestu, jest szczególnie delikatny. W piątek we Florencji May ma przedstawić własną wizję przyszłych stosunków z Unią. W samym rządzie szef MSZ znalazł się w izolacji. Minister spraw wewnętrznych Amber Rudd zarzuciła mu, że „chce z tylnego siedzenia" kierować negocjacjami w sprawie brexitu. Znacznie łagodniejszy plan negocjacji z Unią ma kanclerz skarbu Philipp Hammond, który podobnie jak sama May w kampanii przed referendum namawiał do pozostania kraju w Unii. Ale także David Davis, minister bezpośrednio odpowiedzialny za negocjacje z Unią, nie wchodził w skład kampanii namawiającej do wyjścia kraju z Unii.

Zaraz po referendum Johnson próbował przejąć stery rządu. Nie udało mu się w szczególności dlatego, że inny przywódca kampanii na rzecz brexitu, Michael Gove, stanął z nim w szranki w walce o fotel premiera. Obaj politycy od tego czasu bardzo się pokłócili, ale teraz Gove'a poparł Johnsona.

Brytyjskie media uważają, że to może być początek ponownej konsolidacji obozu na rzecz brexitu z kampanii przed referendum. Ich zdaniem następnym krokiem mogłaby być dymisja Johnsona i już całkiem otwarta walka o miejsce po May. Sam minister spotka się z premier za kilka dni w Nowym Jorku w trakcie dorocznej sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ.

– To może być starcie – uważa „Financial Times".

Wygranym głębokiego podziału w obozie torysów mogą się jednak okazać laburzyści, których poparcie według najnowszych sondaży sięga już 43 proc., o 1 pkt proc. więcej niż Partii Konserwatywnej.

Na Downing Street artykuł Johnsona dotarł dopiero na kilka godzin przed publikacją w „Daily Telegraph", za późno, aby gabinet szefowej rządu mógł nanieść jakieś znaczące zmiany. W konsekwencji w głównym dzienniku kraju został zaprezentowany alternatywny scenariusz brexitu, a opinia publiczna odkryła, że w ekipie rządzącej istnieje głęboki podział, jak dalej prowadzić negocjacje z Brukselą. Tak głęboki, że przez chwilę szefowa rządu miała się zastanawiać, czy nie zwolnić Johnsona. Ostatecznie do tego nie doszło.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Kryzys polityczny w Hiszpanii. Premier odejdzie przez kłopoty żony?
Polityka
Mija pół wieku od rewolucji goździków. Wojskowi stali się demokratami
Polityka
Łukaszenko oskarża Zachód o próbę wciągnięcia Białorusi w wojnę
Polityka
Związki z Pekinem, Moskwą, nazistowskie hasła. Mnożą się problemy AfD
Polityka
Fińska prawica zmienia zdanie ws. UE. "Nie wychodzić, mieć plan na wypadek rozpadu"