Momentami książka, która właśnie pojawiła się w księgarniach Ameryki, upodabnia się do klasycznej analizy politycznej. Zdaniem byłej sekretarz stanu jednym z podstawowych powodów jej porażki była decyzja ówczesnego szefa FBI Jamesa Comeya o wznowieniu na tydzień przed głosowaniem śledztwa w sprawie użycia przez Clinton prywatnego serwera dla służbowych maili, gdy kierowała amerykańską dyplomacją.
„Tej sprawie media poświęciły więcej miejsca niż wszystkim innym tematom tych wyborów. Najwięcej zawinił »New York Times«" – uważa Clinton.
To nie zaskakuje. Ale już inne tłumaczenia porażki są bardziej zaskakujące. Bo oto kandydatka demokratów zastanawia się, czy gdyby w kluczowym momencie kampanii Barack Obama wystąpił z orędziem do narodu, wskazując na interwencję Rosjan, wynik wyborów nie byłby odmienny.
„Niczego bardziej nie pragnęłam, niż pokazać Putinowi, że jego próby wpłynięcia na wybory i osadzenia przychylnej mu marionetki w Waszyngtonie skończyły się porażką. Wiem, że musi być teraz zadowolony z tego, co się stało. Ale wciąż nie wiadomo, kto będzie się śmiał ostatni" – pisze Clinton.
Przyznaje jednak, że zrozumiała, iż dla bardzo wielu Amerykanów była kandydatką, której po prostu nie mogli zaakceptować. „Co powoduje, że tak bardzo działam na nerwy? Naprawdę się zastanawiam. Nie wiem. Sądzę, że po części tak się dzieje, bo jestem kobietą" – podkreśla.