Korespondencja z Brukseli
Komisja Europejska wystosowała we wtorek tzw. uzasadnioną opinię w sprawie ustawy o sądach powszechnych. To drugi etap procedury o naruszenie unijnego prawa, która została wszczęta 29 lipca. Polska ma miesiąc na naprawienie wskazanych uchybień. Jeśli tego nie zrobi, to Komisja – w trzecim etapie procedury – skieruje sprawę do Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu.
Ten ostatecznie rozsądzi, kto ma rację w sporze. Jeśli przyzna ją Komisji, to Polska będzie musiała, pod groźbą sankcji finansowych, zmienić przepisy.
Bruksela ma zastrzeżenia do dwóch elementów ustawy. Przede wszystkim zarzuca Polsce dyskryminację ze względu na płeć z powodu wprowadzenia odmiennego wieku przejścia w stan spoczynku dla kobiet (60 lat) i mężczyzn (65 lat) sprawujących urząd sędziowski. Jest to sprzeczne z art. 157 traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej (TFUE) i dyrektywą w sprawie równości płci w dziedzinie zatrudnienia. Podobny zarzut Komisja w przeszłości postawiła Węgrom i te zmieniły przepisy.
Druga wątpliwość Komisji dotyczy uprawnień ministra sprawiedliwości do przedłużania kadencji sędziów, którzy osiągnęli wiek emerytalny, jak również do odwoływania i powoływania prezesów sądów. Według KE nowe przepisy umożliwiają ministrowi sprawiedliwości wywieranie wpływu na poszczególnych sędziów sądów powszechnych, w szczególności poprzez mało precyzyjne kryteria przedłużania ich kadencji, co podważa zasadę nieusuwalności sędziów. Ustawa jednocześnie umożliwia szefowi resortu sprawiedliwości przedłużenie mandatu sędziów nawet o dziesięć lat w przypadku kobiet i pięć lat w przypadku mężczyzn. Ale nie określono ram czasowych, w jakich minister ma podjąć decyzję o przedłużeniu mandatu, co – według Komisji – daje mu możliwość wywierania wpływu na sędziów przez cały czas pozostały do wygaśnięcia ich mandatu.