Historia 19-letniego obywatela Ukrainy Pawła Gryba nadaje się na film sensacyjny. Wszystko zaczęło się w rosyjskiej sieci społecznościowej VKontakte, która od kilku miesięcy jest zakazana na Ukrainie. To tam Paweł poznał dziewczynę z Soczi, z którą zaprzyjaźnił się i rozmawiał przez ponad pół roku. W konsekwencji postanowił spotkać się z nową znajomą w białoruskim Homlu, leżącym tuż przy granicy z Rosją. Chłopak przekroczył białoruską granicę 24 sierpnia, gdy Ukraina obchodziła Dzień Niepodległości. Miał wrócić do Kijowa tego samego dnia, ale nie wrócił.
Ukraińska prokuratura rozpoczęła śledztwo w sprawie jego zniknięcia, a po interwencji władz w Kijowie głos zabrało białoruskie MSZ. W Mińsku oświadczyli, że nie wiedzą, co się stało z ukraińskim obywatelem i zapowiedzieli wszczęcie postępowania. Białoruskie KGB również stwierdziło, że nie ma związku ze zniknięciem chłopaka.
Kilka dni temu rodzina Pawła dowiedziała się, że znajduje się w areszcie śledczym w rosyjskim Krasnodarze, ponad 1,5 tys. kilometrów od Homla. Federalna Służba Bezpieczeństwa Rosji (FSB) poinformowała ukraiński konsulat w Rostowie nad Donem, że chłopak jest oskarżony o terroryzm. Według rosyjskiego prawa grozi za to nawet 20 lat więzienia.
– Mój brat dopiero ukończył szkołę, rozpoczął pierwszy rok studiów filozoficznych na Uniwersytecie Narodowym „Akademii Kijowsko-Mohylańskiej". Nie był w Donbasie i nie brał udziału w wojnie. Nie należał do żadnych ukraińskich partii bądź organizacji, które w Rosji są uznawane za ekstremistyczne – mówi „Rzeczpospolitej" Olga Gryb, mieszkająca w Polsce siostra Pawła. Jak twierdzi, powodem tego, że jej brat znalazł się na celowniku rosyjskich służb, mogła być jego aktywność w sieciach społecznościowych. – Był moderatorem kilku proukraińskich grup VKontakte, toczył dyskusje na tematy polityczne, nie nawoływał do żadnych działań terrorystycznych. Obawiam się o jego życie, ponieważ ma niepełnosprawność i musi regularnie przyjmować leki – dodaje.
Rosyjski dziennik „Nowaja Gazeta" dotarł do dziewczyny, która zwabiła Ukraińca do Homla. 17-letnia Tatiana twierdzi, że została do tego zmuszona przez funkcjonariuszy FSB. To oni mieli wskazać miejsce ewentualnego spotkania, które trwało zaledwie godzinę.