Merkel gotowa na czwartą kadencję

Po wyborach wola do budowy nowej UE z Francją będzie najsłabsza, gdy Merkel utworzy rząd z liberałami.

Aktualizacja: 04.09.2017 23:24 Publikacja: 03.09.2017 19:53

Angela Merkel pierwszy raz stanęła na czele niemieckiego rządu 22 listopada 2005 roku. Teraz spokojn

Angela Merkel pierwszy raz stanęła na czele niemieckiego rządu 22 listopada 2005 roku. Teraz spokojnie zmierza ku czwartej kadencji (na zdjęciu z 1 września – przed spotkaniem w Norymberdze z sympatyzującymi z CDU/CSU przedstawicielami średniego biznesu).

Foto: AFP

Polityka zagraniczna na pewno nie jest najważniejszym tematem ospałej kampanii przed wyborami do Bundestagu, które odbędą się 24 września. Wielkich emocji, co może zaskakiwać, nie budziła nawet polityka imigracyjna.

– Dyskusja na ten temat zaczęła się w ostatnich tygodniach, czyli bardzo późno. Jednak kandydaci na kanclerza, Angela Merkel i Martin Schulz, mają na tyle bliskie poglądy w tej sprawie, że prawdziwa walka o imigrację musiałaby się rozegrać w obozie partii chadeckich CSU i CDU – mówi „Rzeczpospolitej" Martin Koopmann, dyrektor Fundacji Genshagen, zajmującej się polityką unijną i współpracą niemiecko-francuską.

Niezależnie od tego, kto wygra wybory, Berlin bardziej skupi się na strefie euro. – Pod wpływem kryzysu finansowego zmieniło się podejście od całkowitego odrzucenia politycznego aspektu strefy do konieczności jego wzmocnienia. I dotyczy to wszystkich partii głównego nurtu. Trudno tylko powiedzieć, jak daleko to ma pójść. Niuanse zależą od tego, jaka powstanie koalicja, ale na początku 2018 roku pojawi się w tej sprawie wspólna niemiecko-francuska inicjatywa – podkreśla Martin Koopmann.

Kolorowe warianty

Angela Merkel była dotychczas zwolenniczką równowagi w UE między Zachodem i Wschodem oraz krajami strefy euro i tym, które do niej nie należą.

Najmniejszych zmian w tej kwestii można się spodziewać, gdy po wyborach powstanie koalicja (zgodnie z sondażami najbardziej prawdopodobna) CDU/CSU i liberalnej FDP. Liberałowie są niechętni finansowemu wsparciu dla borykających się z kryzysem krajów Południa i tworzeniu budżetu strefy, a nawet – jak mówi „Rzeczpospolitej" Kai-Olaf Lang z fundacji Wissenschaft und Politik – w sprawie pracowników delegowanych pewnie by stanęli po stronie Europy Środkowo-Wschodniej.

Koalicja chadecko-liberalna, zwana od barw partyjnych czarno-żółtą, nie jest wymarzonym partnerem dla prezydenta Francji Emmanuela Macrona, który chciałby tworzyć małą polityczno-gospodaczą Unię.

Skłonność do dzielenia się bogactwem z Francuzami i innymi państwami Południa wykazuje natomiast SPD. Najłatwiej socjaldemokraci mogliby ją zrealizować w koalicji z Zielonymi i postkomunistyczną Lewicą. Z sondaży wynika jednak, że jest ona mało prawdopodobna. Matematycznie możliwe jest, że SPD pozostanie u władzy, dzięki zachowaniu obecnej wielkiej koalicji z CDU/CSU. Ale obie strony są nią wyraźnie zmęczone.

Czwarty wariant to koalicja zwana Jamajką, od barw flagi karaibskiego kraju – czarnej (CDU/CSU), żółtej (FDP) i zielonej (Zieloni). Ale jest to wariant awaryjny, na wypadek gdyby chadekom i liberałom zabrakło mandatów w Bundestagu do bezpiecznej większości.

Nikt nie chce rządzić z antyimigrancką Alternatywą dla Niemiec (AfD), która najprawdopodobniej po raz pierwszy wprowadzi posłów do Bundestagu (według ostatnich sondaży może liczyć na od 8 do 11 proc. głosów).

Mała rosyjska korekta

Czy gdyby w Berlinie powstał rząd CDU/CSU i FDP, zmieniłaby się polityka wobec Rosji? Przywódca liberałów Christian Lindner zasugerował niedawno, że problem Krymu trzeba zamrozić, szykować się do znoszenia sankcji i wrócić do tradycyjnej współpracy z Moskwą. A ponieważ w koalicji czarno-żółtej byłby najprawdopodobniej szefem MSZ, zabrzmiało to złowieszczo.

Niemieccy eksperci jednak uspokajają. – Polityka w sprawie sankcji byłaby kontynuowana, może z małymi korektami – mówi Martin Koopmann.

– Kampania wyborcza to coś innego niż sprawowanie władzy. W kwestii sankcji jest silny konsensus, niektóre akcenty są inne. Jeżeli sytuacja na Ukrainie się nie pogorszy, to ze strony różnych partii będzie się nasilała tendencja, żeby z Rosją postępować pragmatyczniej, ale nie liczyłbym się z jakimś ostrym zwrotem – dodaje Kai-Olaf Lang.

Od czasów Marcinkiewicza

Gdy Angela Merkel po raz pierwszy zostawała kanclerzem (22 listopada 2005), w USA prezydentem był George W. Bush, we Francji Jacques Chirac, a w Polsce na czele rządu stał Kazimierz Marcinkiewicz. To był zupełnie inny świat.

Teraz jej partia CDU (wraz z siostrzaną bawarską CSU) jest zdecydowanym faworytem, a w spektakularnym zwycięstwie ma jej pomóc program, którego nie powstydziłby się PiS: więcej pieniędzy na dzieci, więcej mieszkań, więcej bezpieczeństwa (przede wszystkim policjantów), więcej miejsc pracy.

– SPD jest trudno przedstawić alternatywę w sprawach polityki społecznej i zatrudnienia. Po prostu Niemcom powodzi się za dobrze – mówi dyrektor fundacji Genshagen.

Nie wiadomo, co musiałoby się wydarzyć, by chadecy nie wygrali, a Merkel nie została na stanowisku. Nie wierzy w to nawet minister spraw zagranicznych Sigmar Gabriel, jeszcze pół roku temu szef drugiej w sondażach socjaldemokratycznej SPD. Gdy ujawnił to podczas niedawnego spotkania zorganizowanego przez tygodnik „Der Spiegel", zarząd partii zmusił go do napisania oświadczenia, że SPD nadal walczy, a kanclerzem ma szansę zostać jej kandydat Martin Schulz.

Schulz szukał swojej szansy podczas jedynego przedwyborczego pojedynku telewizyjnego z Merkel, do którego doszło w niedzielę wieczorem (po zamknięciu tego numeru gazety).

Hakerzy czekają?

Niemiecka kampania wyborcza przebiega spokojnie. Wbrew obawom nie doszło do ataków rosyjskich hakerów, wykradania e-maili, rozprzestrzeniania fake newsów, które towarzyszyły wyborom prezydenckim w USA i Francji. Spytany o próby wpłynięcia na wyniki szef MSW Thomas de Maiziere powiedział tydzień temu agencji DPA, że skoro były w innych państwach, nie można ich wykluczyć i w Niemczech. – Jesteśmy na to przygotowani, pomocne są ostrożność, opanowanie i prawda – dodał.

Zdaniem ekspertów cytowanych przez prywatną telewizję n-tv do próby może dojść w ostatniej fazie kampanii, być może wykorzystane zostaną informacje wykradzione dwa lata temu podczas ataku hakerskiego na sieć Bundestagu.

Polityka zagraniczna na pewno nie jest najważniejszym tematem ospałej kampanii przed wyborami do Bundestagu, które odbędą się 24 września. Wielkich emocji, co może zaskakiwać, nie budziła nawet polityka imigracyjna.

– Dyskusja na ten temat zaczęła się w ostatnich tygodniach, czyli bardzo późno. Jednak kandydaci na kanclerza, Angela Merkel i Martin Schulz, mają na tyle bliskie poglądy w tej sprawie, że prawdziwa walka o imigrację musiałaby się rozegrać w obozie partii chadeckich CSU i CDU – mówi „Rzeczpospolitej" Martin Koopmann, dyrektor Fundacji Genshagen, zajmującej się polityką unijną i współpracą niemiecko-francuską.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Kryzys polityczny w Hiszpanii. Premier odejdzie przez kłopoty żony?
Polityka
Mija pół wieku od rewolucji goździków. Wojskowi stali się demokratami
Polityka
Łukaszenko oskarża Zachód o próbę wciągnięcia Białorusi w wojnę
Polityka
Związki z Pekinem, Moskwą, nazistowskie hasła. Mnożą się problemy AfD
Polityka
Fińska prawica zmienia zdanie ws. UE. "Nie wychodzić, mieć plan na wypadek rozpadu"