By zostać lobbystą w Sejmie, trzeba zarejestrować się w MSWiA. Daje to prawo starania się o przepustkę umożliwiającą wstęp na teren parlamentu. Gdy zawodowy lobbysta ją otrzyma, może zabierać głos podczas posiedzeń komisji. Z najnowszych danych Kancelarii Sejmu wynika, że obecnie taki status mają w parlamencie 34 osoby. Zajmują się m.in. przepisami o grach hazardowych i funduszach inwestycyjnych, a aż siedmiu lobbuje za ułatwieniem dostępu do marihuany. To ponad jedna piąta zarejestrowanych lobbystów.
Jednym z nich jest Jakub Gajewski. Mówi, że konopni lobbyści pojawili się w Sejmie przed kilkoma laty, gdy do parlamentu trafiły pierwsze obywatelskie projekty liberalizacji prawa narkotykowego. – Dzięki legitymacjom lobbystów mogliśmy swobodnie wchodzić do Sejmu, rozmawiać z posłami i nagrywać z nimi rozmowy, które potem umieszczaliśmy w internecie – opowiada.
Jednak lobbystów zajmujących się marihuaną nigdy nie było tylu co teraz. Powód? – Być może bierze się to stąd, że penalizacja tego narkotyku jest coraz większym problemem. Rośnie grupa osób, które złapane na paleniu jednego jointa muszą przerwać studia albo mają problemy ze znalezieniem pracy – mówi Gajewski.
On sam jest jednym z liderów Wolnych Konopi, największego stowarzyszenia walczącego o łatwiejszy dostęp do miękkich narkotyków. Inni konopni lobbyści reprezentują też takie instytucje, jak stowarzyszenie Cannabis House i Instytut BioInfoBank. Oba w ostatnich latach bezskutecznie starały się zalegalizować przeprowadzenie eksperymentów mających ocenić wpływ marihuany na zdrowie.
Najaktywniejszą osobą zabiegającą o legalizację konopi jest Jędrzej Sadowski. Formalnie lobbuje na rzecz BioInfoBanku, a w praktyce poświęca się Koalicji Medycznej Marihuany. Jest autorem projektu ustawy o wykorzystaniu konopi do celów leczniczych, który złożył w Sejmie poseł Kukiz'15 Piotr Liroy-Marzec. Niedawno ruszyła też obywatelska zbiórka podpisów pod tym projektem.