Andrzej Duda będzie jedynym zagranicznym prezydentem, który weźmie udział w uroczystościach 25-lecia niepodległości Ukrainy. Na trybunie w centrum Kijowa defiladę będzie przyjmowało dwóch szefów państw: ukraiński i polski.
– Obecnie mamy jeden z najgłębszych kryzysów we wzajemnych stosunkach, chyba największy od czasu odzyskania niepodległości przez Ukrainę – mówi mimo to poseł Robert Tyszkiewicz (PO) z Komisji Spraw Zagranicznych Sejmu. W ćwierćwiecze ukraińskiej niepodległości oba nasze kraje znalazły się w konflikcie z powodu historii.
Krym też „za"
24 sierpnia 1991 roku Werchowna Rada radzieckiej jeszcze Ukrainy przyjęła Deklarację Niepodległości. Dwa dni wcześniej zakończył się tzw. pucz Janajewa, zaczął się za to proces błyskawicznej i ostatecznej dezintegracji Związku Radzieckiego. W sali przyszłego, ukraińskiego parlamentu 321 deputowanych (zwanych jeszcze wtedy „ludowymi") głosowało za niepodległością, i tylko dwóch przeciw niej. Od tej chwili Kijów liczy swoją odnowioną państwowość.
Ale jej uznanie międzynarodowe przyszło dopiero 2 grudnia 1991 roku, dzień po ogólnokrajowym referendum. Przy niebywałej frekwencji (ponad 84 proc.) miażdżąca większość 90,32 proc. głosujących poparła przyjęty 24 sierpnia Akt Niepodległości. Zrobiła tak nie tylko wschodnia, przeważnie rosyjskojęzyczna, część kraju (w tym Donieck i Ługańsk), ale nawet większość mieszkańców Krymu oraz „wydzielonego miasta Sewastopola" – głównej bazy radzieckiej jeszcze Floty Czarnomorskiej.
Jako pierwsza niepodległość Ukrainy uznała Polska, pięć godzin po nas Kanada.