Emmanuel Macron to nie Gerhard Schröder

Reforma prezydenta uelastyczni rynek pracy, ale nie ograniczy zasiłków. A stąd bierze się sukces Niemiec.

Aktualizacja: 24.08.2017 06:44 Publikacja: 22.08.2017 19:22

Emmanuel Macron do tej pory zachowywał się jak celebryta, teraz próbując wprowadzić reformy, zaczyna

Emmanuel Macron do tej pory zachowywał się jak celebryta, teraz próbując wprowadzić reformy, zaczyna walczyć o miejsce w historii

Foto: AFP

Na próbie obniżenia bezrobocia polegli wszyscy poprzednicy Emmanuela Macrona od Valery'ego Giscarda d'Estaing, który był prezydentem cztery dekady temu. Bo też Francja ostatni raz miała w miarę niewielką liczbę osób bez pracy przed kryzysem spowodowanym zwyżką cen ropy w latach 70. Dziś, jak podaje Eurostat, bezrobocie jest we Francji (9,6 proc.) dokładnie dwa razy wyższe niż w Polsce (4,8 proc.). To 6 milionów osób, które albo w ogóle nie mają pracy, albo muszą pracować tylko na część etatu. To jedna z głównych przyczyn, dla których kraj rozwija się od dawna niemrawo: w II kw. tego roku, mimo dobrej koniunktury w całej Europy, PKB rosło w ujęciu rocznym o 1,8 proc. wobec 4,4 proc. w Polsce.

Macron postanowił, że nie skończy jak poprzedni prezydenci: zabrał się z impetem do reformy kodeksu pracy. Po trzech miesiącach konsultacji, we wtorek, rząd rozpoczął ostateczną fazę rozmów ze związkami zawodowymi i organizacją przedsiębiorców Modef o projekcie zmian. Ich ostateczna wersja zostanie opublikowana 31 sierpnia, a już 25 września wejdzie w życie w formie rozporządzenia z mocą ustawy. Parlament będzie musiał to później zatwierdzić, ale to formalność, bo partia Macrona, La Republique en Marche!, ma większość.

Nie ulega wątpliwości: na tak duże zmiany na rynku pracy nie zdecydował się do tej pory żaden przywódca V Republiki. Przeciwnie, zmiany zawsze rozbudowywały przywileje socjalne, jak słynny 35-godzinny tydzień pracy wprowadzony w 2002 r. przez socjalistyczny rząd Lionela Jospina.

Referendum w firmie

Teraz kierunek jest zdecydowanie odwrotny. Chodzi o ułatwienie zwolnienia pracowników w nadziei, że przedsiębiorcy przestaną wreszcie obawiać się zatrudnienia nowych osób, gdy pozwoli na to koniunktura. Kluczowa zmiana polega na ustaleniu górnego pułapu odszkodowań zasądzanych przez sądy w razie nieuzasadnionych zwolnień, który najpewniej wyniesie odpowiednik połowy miesięcznej pensji za każdy przepracowany rok (u jednego pracodawcy). Reforma ma też pozbawić związki zawodowe monopolu na ustalanie z pracodawcą warunków pracy. Teraz ma być za to odpowiedzialna osobna rada pracownicza, a przedsiębiorca miałby większą łatwość w organizowaniu referendum o nowym układzie pracy wśród całej załogi.

Zmiany zakładają także, że zmiana zasad zatrudnienia będzie ustalana na poziomie poszczególnych przedsiębiorstw, a nie całych branż. To ułatwi ratowanie firm w kryzysie, nawet jeśli inne zakłady zajmujące się podobnym profilem działalności prosperują. Od tej pory za uzasadnioną ma zostać uznana redukcja personelu, nawet jeśli koncern ma trudności na samym rynku francuskim. Wcześniej musiał wykazać, że w skali globalnej nie idzie mu dobrze.

Reforma ma w szczególności umożliwić poszczególnym przedsiębiorstwom albo przynajmniej branżom ustalanie zasad kontraktów na czas określony (CDD), co do tej pory było ustalane w bardzo szczegółowy i biurokratyczny sposób na poziomie całego kraju. Przedsiębiorcy liczą na możliwość szerszego stosowania formuły kontraktu na czas nieokreślony, ale do czasu zakończenia konkretnego projektu czy inwestycji (CDI). To forma, która do tej pory w zasadzie była ograniczona do budownictwa.

Jak można było się spodziewać, zmiany nie wywołują we Francji powszechnego entuzjazmu. Na 12 września powiązany z Partią Komunistyczną związek zawodowy CGT zapowiedział strajk generalny. Tydzień później odrębną manifestację organizuje radykalne ugrupowanie Francji Niepokornej (La France Insoumise) Jeana-Luca Melenchona. Jego partia już zaskarżyła reformę do Trybunału Konstytucyjnego, bo uważa, że jest sprzeczna z ustawą zasadniczą.

Jednak po raz pierwszy od dziesięcioleci większość Francuzów akceptuje reformy. To wynik niezwykłej dynamiki politycznej, jaką uruchomiło spektakularne zwycięstwo Macrona w wyborach prezydenckich w maju. Duża część narodu uznała, że to unikalny moment na wyrwanie kraju z marazmu.

Tylko czy Macron wykorzysta tę niezwykłą szansę?

87 proc. francuskich przedsiębiorców uważa, że reforma poprawi warunki, w jakich prowadzą działalność, ale pytani, czy to przełom, są już o wiele bardziej ostrożni.

Opłaca się zostać w domu

– W latach 1995–2005 Niemcy także zasadniczo poluzowały reguły pracy, choć zrobiły to nie za sprawą odgórnych decyzji rządu, tylko oddolnymi umowami pracodawców i przedsiębiorców na poziomie landów, branż i poszczególnych firm – przypomina w rozmowie z „Rzeczpospolitą" Daniel Gros, dyrektor prestiżowego brukselskiego Center for European Policy Studies (CEPS) i znany niemiecki ekonomista. Ale jego zdaniem to nie było wystarczające, aby nadać impuls gospodarce RFN.

– Do tego potrzebne były reformy Gerharda Schrödera, który zasadniczo obniżył zabezpieczenia socjalne, szczególnie dla bezrobotnych. W nowym systemie powstało wiele słabo płatnych miejsc pracy. Tylko ci, którzy zdecydowali się je przyjąć, mogli liczyć na dodatkową dopłatę od władz. Stopniowo została zbudowana bardzo sprawna administracja, która śledzi każdego pracownika i rozstrzyga, na jakich warunkach powinien otrzymać pomoc socjalną i ofertę pracy w zależności od sytuacji rodzinnej, kwalifikacji, zgromadzonego majątku – dodaje.

Tego drugiego elementu reform przeprowadzonych w Niemczech nad Sekwaną zabrakło. Osoba, która pracuje za minimalną pensję (1480 euro miesięcznie - równowartość 4,1 tys. złotych), w razie utraty pracy może nadal liczyć na 78 proc. dotychczasowego uposażenia (3,2 tys. zł miesięcznie). Ci, którzy zarabiali więcej, dostaną przeciętnie 70 proc. dotychczasowych dochodów, pozostając w domu.

To układ, który nie zachęca do szukania pracy, jak to jest w Niemczech. Pozostaje tylko jeden szczegół: z długiem 2,1 bln euro (97 proc. PKB) Francji po prostu dłużej nie stać na taką hojność.

Polityka
Kreml znów kłamie w sprawie Katynia
Materiał Promocyjny
Tajniki oszczędnościowych obligacji skarbowych. Możliwości na różne potrzeby
Polityka
Rosja dodała reżyserkę i dramatopisarkę na listę „terrorystów i ekstremistów”
Polityka
Irak chce karać homoseksualistów śmiercią. Zachód ostrzega przed konsekwencjami
Polityka
Donald Trump jednak stanie przed sądem
Polityka
W razie wojny z Iranem Izrael zostanie sam. Zaskakujące deklaracje USA i Europy