To było jedno z najbardziej oczekiwanych przemówień prezydenta Andrzeja Dudy w ostatnich miesiącach. Politycy, dziennikarze i obserwatorzy sceny politycznej od wielu dni spekulowali, czy w dzień Święta Wojska Polskiego prezydent odniesie się do sporu z ministrem Macierewiczem. Tak się stało, chociaż w swoim przemówieniu prezydent Duda unikał bezpośrednich nawiązań do sytuacji politycznej. Nie ma jednak wątpliwości, że przesłanie prezydenta – zwłaszcza o tym, że armia jest armią RP, a nie prywatną – mocno wybrzmiało wśród elity obozu rządzącego, która zebrała się 15 sierpnia w Warszawie.
Prezydent Duda wysłał jednoznaczny sygnał pod adresem MON, jeśli chodzi o reformę armii i realizację swoich konstytucyjnych uprawnień. I wbił kilka szpil Antoniemu Macierewiczowi.
– Oczywiście są różne koncepcje, są różne wizje, ale jestem przekonany, że wszyscy politycy w Polsce – i ci, którzy sprawują dzisiaj władzę, i ci, którzy są w opozycji – rozumieją, że najważniejszą sprawą jest dobro wspólne, a dobro wspólne to przede wszystkim Rzeczpospolita, której absolutnie niewyjętą częścią jest polska armia. I jest to armia Rzeczypospolitej Polskiej, a nie czyjaś armia prywatna – mówił prezydent.
To była najbardziej komentowana część przemówienia. Słowa o „prywatnej armii" odebrano jednoznacznie: prezydent będzie realizował swoje uprawnienia jako zwierzchnik sił zbrojnych, a armia nie powinna być przedmiotem bieżącej polityki.
Według osób z otoczenia Andrzeja Dudy, z którymi rozmawiała „Rzeczpospolita", prezydent będzie konsekwentny. I nie ma mowy o tym, że zmieni swoje podejście, jeśli chodzi o realizację swoich uprawnień zwierzchnika sił zbrojnych, jakie daje mu konstytucja.