Dyskusja dotycząca budowy pomnika upamiętniającego ofiary katastrofy z 10 kwietnia 2010 roku trwa od sześciu lat. PiS chce, aby te pomniki stanęły w bliskim sąsiedztwie Pałacu Prezydenckiego. W ocenie partii rządzącej i komitetu społecznego to najlepsza lokalizacja, by upamiętnić zarówno wszystkie ofiary tej tragedii, jak i samego Lecha Kaczyńskiego. I próbuje do swojej koncepcji przekonać władze Warszawy z prezydent Hanną Gronkiewicz-Waltz na czele. Jednak każda inicjatywa w tej sprawie zaognia tylko sytuację.
Głównym przeciwnikiem budowy pomników smoleńskich jest stołeczny konserwator zabytków, który według partii rządzącej jest w pełni inspirowany i kontrolowany przez PO i prezydent Warszawy. W dniu, w którym ogłoszono plany związane z rozpoczęciem publicznej zbiórki, konserwator miał – według nieoficjalnych informacji – wydać decyzję o nakazie demontażu tablic oraz głazu, które pojawiły się w Warszawie bez żadnych uzgodnień z władzami stolicy na dzień przed szóstą rocznicą katastrofy smoleńskiej.
O ile tablice z Krakowskiego Przedmieścia – które Kancelaria Prezydenta nieformalnie zalegalizowała – mają szansę pozostać, to głaz z wizerunkiem Lecha Kaczyńskiego, stojący na placu Bankowym zapewne zostanie usunięty przez przedstawicieli ratusza. Co z pewnością wywoła kolejny spór.
Organizatorzy zbiórki publicznej, której start zbiegł się z kolejną miesięcznicą smoleńską, chcą, by nowe pomniki stanęły w ósmą rocznicę tragicznego lotu do Smoleńska. O takich planach mówił w kwietniu tego roku sam prezes PiS Jarosław Kaczyński. Projekty pomników ma w najbliższym czasie wyłonić specjalna komisja konkursowa i jak mówią politycy PiS, od jej decyzji będzie zależała dokłada lokalizacja, a także forma architektoniczna. Wiadomo jednak, że pomniki miałyby stanąć pomiędzy kościołem seminaryjnym a siedzibą Dowództwa Garnizonu Warszawa na Krakowskim Przedmieściu. Z kolei władze Warszawy proponują wybraną w konkursie nieodległą lokalizację – na rogu ulic Trębackiej i Ferdynanda Focha.
Jeden z czołowych polityków PiS Marek Suski wyraził w środę nadzieję, że na drodze inicjatorów zbiórki nie staną władze Warszawy. Jeśli jednak nie uda się dojść do porozumienia – to jak podkreślił – konieczne będzie wejście na drogą administracyjno-prawną. W jego ocenie sprzeciw władz stolicy ma podłoże czysto polityczne i wynika z politycznej niezgody i nienawiści, co jest tym bardziej niezrozumiałe, gdyż w katastrofie zginęli także politycy Platformy Obywatelskiej. Jak przekonywał, nie ma żadnego powodu, aby pomniki nie stanęły na Krakowskim Przedmieściu, zwłaszcza że jest tam dużo terenów zielonych, których przestrzeń jest wciąż niezagospodarowana. Z kolei zdaniem polityków Platformy, decyzja o lokalizacji pomników smoleńskich powinna zapadać w drodze konsultacji, a nie dyktatu partyjnego.