Przeszukania willi generała nie było

Wdowa po gen. Kiszczaku sama wydała papiery po mężu. Śledczy nie sprawdzali czy miała w domu jeszcze inne akta b. SB.

Aktualizacja: 20.07.2018 06:27 Publikacja: 19.07.2018 19:12

Przeszukania willi generała nie było

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

Prokurator Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Białymstoku w ub. tygodniu umorzył śledztwo w sprawie podrobienia przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa na szkodę Lecha Wałęsy dokumentów umieszczonych w teczce personalnej i teczce pracy tajnego współpracownika o pseudonimie Bolek.

Śledczy uznali, że większość dokumentów (53) znalezionych w lutym 2016 r. w wilii byłego szefa MSW gen. Czesława Kiszczaka, w tym zobowiązanie Lecha Wałęsy do współpracy z SB, pokwitowania odbioru pieniędzy i doniesienia agenturalne, jest autentyczna. Podrobienie stwierdzono jedynie w odniesieniu do sześciu dokumentów, ale śledztwo umorzono, bo doszło do przedawnienia czynów.

Czytaj także: Co jest w tajnych raportach gen. Kiszczaka?

Tymczasem – jak ustaliła „Rzeczpospolita" – w lutym 2016 r. w domu Kiszczaka nie było żadnego przeszukania, a przebieg zdarzeń był nieco inny niż podawał IPN. Ponadto – według naszej wiedzy – materiały z prywatnej kolekcji generała zostały w przeważającej części wcześniej wywiezione z Polski.

Wydanie dobrowolne

Prokurator IPN w asyście policji wszedł do warszawskiej willi Czesława Kiszczaka 16 lutego 2016 r. – ponad trzy miesiące po jego śmierci. Wejście do domu byłego szefa MSW poprzedziły spotkania wdowy po nim – Marii Kiszczak – z ówczesnym prezesem Instytutu dr. Łukaszem Kamińskim. Za przekazanie dokumentów wdowa żądała pieniędzy. Ostatnie spotkanie z szefem IPN odbyła 16 lutego i tego samego dnia do akcji wkroczył prokurator IPN.

Według informacji podawanych przez ówczesną rzeczniczkę IPN Agnieszkę Sopińską-Jaremczuk podjęte działania doprowadziły do przejęcia dokumentów z prywatnej kolekcji generała Kiszczaka. W tym m.in. teczki personalnej i teczki pracy TW o pseudonimie Bolek oraz teczki tajnego informatora Głównego Zarządu Informacji Wojska Polskiego o pseudonimie Wolski. Łącznie sześć worków różnego rodzaju dokumentów.

Z protokołu sporządzonego wówczas przez prokuratora IPN, do którego dotarła „Rz", wynika, że do przeszukania willi generała jednak nie doszło, ponieważ materiały dobrowolnie wydała... Maria Kiszczak.

Naczelnik Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Warszawie, która nadzorowała przejęcie tych materiałów, prokurator Marcin Gołębiewicz wyjaśnia nam, że „czynność przeszukania zawsze poprzedza się żądaniem wydania rzeczy, w tym konkretnym przypadku ściśle określonych dokumentów oraz innych [materiałów – red.], opisanych w treści postanowienia".

Tej informacji wówczas nie upubliczniono. We wszystkich mediach mówiono o przeszukaniu, a nie o dobrowolnym wydaniu rzeczy. Z protokołu sprawy o sygnaturze S 64/16/Zi wynika również, że wdowa po generale zażądała, „aby spisu dokumentów umieszczonych w [sześciu] workach zaplombowanych dokonać w jej obecności".

Artykuł 54

Wszystko, co wydarzyło się tamtego wieczora w willi generała Kiszczaka było oparte przede wszystkim na artykule 54 ustawy o IPN. Dotyczy on odpowiedzialności osób, które są nieuprawnione do posiadania dokumentów, podlegających „przekazaniu Instytutowi Pamięci [Narodowej]".

Osoba, która takie dokumenty „niszczy, ukrywa, uszkadza, usuwa lub zmienia ich zapis, [lub też] w inny sposób udaremnia lub znacznie utrudnia uprawnionej osobie lub instytucji zapoznanie się z nimi (...), podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8". Karze podlega też ten, kto posiada dokumenty, które winny znajdować się w IPN, a „uchyla się od ich przekazania, utrudnia [ich] przekazanie lub je udaremnia".

– Gdyby wspomnianą czynność procesową prowadzono nie w kierunku artykułu 54, lecz w sprawie kierowania przez ministra spraw wewnętrznych związkiem przestępczym o charakterze zbrojnym, zakres zainteresowania organu procesowego byłby wówczas dalece poszerzony i skonkretyzowany, sama inicjatywa zaś wdowy po generale Kiszczaku stanowiłaby bezcenną informację, że jest coś znacznie więcej na rzeczy – tłumaczy nam jeden z byłych pracowników pionu śledczego IPN.

Tak się jednak nie stało, choć jeszcze za życia generała Kiszczaka taka szansa istniała.

Zmarnowane szanse

W roku 2007 do stołecznego sądu wpłynął akt oskarżenia przeciwko Kiszczakowi. Główna Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu oskarżała go o popełnienie zbrodni komunistycznej i działanie w zorganizowanym związku przestępczym o charakterze zbrojnym. Wśród zarzutów były m.in. przestępstwa przeciwko wolności oraz nietykalności cielesnej.

Po blisko pięciu latach procesu, 12 stycznia 2012 r. warszawski Sąd Okręgowy skazał Kiszczaka na karę czterech lat pozbawienia wolności. Złagodzono ją na podstawie amnestii z 1989 r. do dwóch lat. Jednak ze względu na stan zdrowia skazanego wykonanie kary zawieszono na pięć lat. W tym czasie nie przeprowadzono w willi, w której Kiszczak mieszkał, żadnego przeszukania. Ostatecznie wyrok uprawomocnił się 15 czerwca 2015 r. Kilka miesięcy później generał zmarł.

Szansa na przeszukanie warszawskiej willi Kiszczaka pojawiła się jeszcze wcześniej: tuż po jego odejściu z resortu. 24 lipca 1990 r. wszczęto śledztwo dotyczące uprowadzenia i zabójstwa bł. księdza Jerzego Popiełuszki. 8 października tego samego roku zatrzymano dwóch emerytowanych generałów: Władysława Ciastonia i Zenona Płatka – dawnych podwładnych Kiszczaka.

– W listopadzie 1991 r., zaktualizowany plan śledztwa w sprawie kierowania wykonaniem zabójstwa ks. Jerzego Popiełuszki przewidywał postawienie Czesławowi Kiszczakowi zarzutu tegoż sprawstwa. Plan uwzględniał m.in. kardynalną w takich przypadkach czynność przeszukania jego pomieszczeń mieszkalnych i gospodarczych. W odpowiedzi na tę inicjatywę procesową odsunięto mnie od śledztwa – mówi „Rz" prowadzący to śledztwo w latach 1990–1991 Andrzej Witkowski, dziś prokurator w stanie spoczynku.– Czynności, o których mowa, nigdy nie przeprowadzono. Po latach symboliczny gest pani Marii Kiszczak odbieram jako potwierdzenie słuszności mych ówczesnych zamierzeń procesowych wobec jej męża – dodaje.

Dokumenty za granicą

Prokurator Witkowski nie komentuje czynności prokuratora w willi generała Kiszczaka w lutym 2016 r. – Nie znam akt postępowania, więc trudno mi o w pełni profesjonalną refleksję – mówi. – Jednak sygnatura akt IPN, symbol „Zi", wskazuje, iż rzeczy przekazane przez panią Kiszczak zatrzymano w sprawie zakwalifikowanej nie jako zbrodnia komunistyczna, lecz dotyczącej „innych przestępstw stanowiących zbrodnie przeciwko pokojowi, ludzkości lub zbrodnie wojenne". Pozostawiam to bez komentarza – stwierdza.

Z ustaleń „Rz" wynika, że w drugiej połowie lat 90. ubiegłego wieku poza granice Polski wywieziono dokumenty z prywatnej kolekcji generała Kiszczaka. Łącznie ok. trzech metrów bieżących różnych dokumentów. Dziennikarze „Rz" podjęli już starania, by się z nimi zapoznać.

Prokurator Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Białymstoku w ub. tygodniu umorzył śledztwo w sprawie podrobienia przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa na szkodę Lecha Wałęsy dokumentów umieszczonych w teczce personalnej i teczce pracy tajnego współpracownika o pseudonimie Bolek.

Śledczy uznali, że większość dokumentów (53) znalezionych w lutym 2016 r. w wilii byłego szefa MSW gen. Czesława Kiszczaka, w tym zobowiązanie Lecha Wałęsy do współpracy z SB, pokwitowania odbioru pieniędzy i doniesienia agenturalne, jest autentyczna. Podrobienie stwierdzono jedynie w odniesieniu do sześciu dokumentów, ale śledztwo umorzono, bo doszło do przedawnienia czynów.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Marta Lempart: Trzecia Droga nie jest demokratycznym ugrupowaniem
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Polityka
Sławomir Mentzen: Broń atomowa w Polsce? Nic nie daje. Mamy inny problem
Polityka
Kamiński tłumaczy, dlaczego nazwał Jońskiego "świnią". "Forma protestu"
Polityka
Horała o Kamińskim: To że się zdenerwował nie znaczy, że nadużył alkoholu
Polityka
Sondaż: "Mieszkanie na Start"? Polacy woleliby tanie mieszkania na wynajem