W czwartek wraz z nastaniem świtu na ulice brazylijskich miast wyległy tłumy świętować ogłoszenie wyroku lub protestować przeciw niemu. Luiz Incio Lula da Silva pozostaje najpopularniejszym politykiem kraju, ale też najbardziej kontrowersyjnym. „Lula-la, gwiazda świeci ! Lula-la, nadzieja budzi się !" śpiewali jego zwolennicy w rytmie samby.
Pochodzący z biedoty, wraz z sześciorgiem rodzeństwa wychowywany samotnie przez matkę, robotnik i lider związkowy dwie kadencje był prezydentem Brazylii. Pracujący od 11. roku życia pucybut, goniec i tokarz wołał na wiecach: – Udowodnimy, że gdy biedni są włączani do gospodarki, to kraj rośnie! Gdy odchodził z urzędu osiem lat temu, nie mogąc kandydować trzeci raz z rzędu, cały czas cieszył się 80-procentowym poparciem.
Prokuratura zarzuciła pierwszemu, lewicowemu przywódcy kraju przyjmowanie łapówek i prezentów. Na razie udowodniono da Silvie otrzymanie nadmorskiego apartamentu wartego 1,1 mln dolarów, za co wyrok to 9,5 roku więzienia. Ma prawo się od tego odwołać, ale sądowa procedura uniemożliwi mu startowanie w wyborach prezydenckich w październiku 2018 roku.
Miałby w nich ogromne szanse, bowiem cała brazylijska klasa polityczna pogrążona jest w kryzysie, wywołanym śledztwami korupcyjnymi. Do więzień trafiło już kilkudziesięciu szefów giganta budowlanego Oderbrecht i krajowego koncernu paliwowego Petrobras, którym udowodniono płacenie politykom i partiom politycznym w zamian za przydział lukratywnych kontraktów. W ślad biznesmenów poszli politycy i za kratkami wylądowało już nawet kilku senatorów. Obecnemu prezydentowi Michelowi Temerowi grozi impeachment z powodu korupcji. Jedna trzecia ministrów również oskarżona jest o łapówkarstwo. Jego bezpośrednia poprzedniczka i następczyni da Silvy, osobiście wskazana przez niego Dilma Rousseff została usunięta z urzędu w sierpniu 2016 roku pod zarzutem łamania prawa budżetowego.
Partia Pracujących, której przywódcą był da Silva, na wyrok zareagowała oświadczeniem, w którym nazwała decyzję sędziego Sergio Moro „zamachem na demokrację" i „zwieńczeniem trzyletniego prześladowania i nagonki" na byłego prezydenta. Nie wiadomo jeszcze, jak zareagują związki zawodowe, których liderem również był da Silva. Ledwo trzy tygodnie temu, w czasie rozruchów w stolicy kraju związkowcy zdobyli budynki dwóch ministerstw i zdemolowali je, wszyscy przewidują więc teraz, że wyrok może spowodować poważne zamieszki.