Brazylia: Były prezydent Luiz Inacio Lula da Silva skazany na 10 lat więzienia

Były prezydent kraju Lula da Silva dostał prawie dziesięć lat więzienia za korupcję.

Aktualizacja: 14.07.2017 19:20 Publikacja: 13.07.2017 19:22

Luiz Inacio Lula da Silva nadal cieszy się największą popularnością wśród Brazylijczyków.

Luiz Inacio Lula da Silva nadal cieszy się największą popularnością wśród Brazylijczyków.

Foto: PAP/EPA

W czwartek wraz z nastaniem świtu na ulice brazylijskich miast wyległy tłumy świętować ogłoszenie wyroku lub protestować przeciw niemu. Luiz Incio Lula da Silva pozostaje najpopularniejszym politykiem kraju, ale też najbardziej kontrowersyjnym. „Lula-la, gwiazda świeci ! Lula-la, nadzieja budzi się !" śpiewali jego zwolennicy w rytmie samby.

Pochodzący z biedoty, wraz z sześciorgiem rodzeństwa wychowywany samotnie przez matkę, robotnik i lider związkowy dwie kadencje był prezydentem Brazylii. Pracujący od 11. roku życia pucybut, goniec i tokarz wołał na wiecach: – Udowodnimy, że gdy biedni są włączani do gospodarki, to kraj rośnie! Gdy odchodził z urzędu osiem lat temu, nie mogąc kandydować trzeci raz z rzędu, cały czas cieszył się 80-procentowym poparciem.

Prokuratura zarzuciła pierwszemu, lewicowemu przywódcy kraju przyjmowanie łapówek i prezentów. Na razie udowodniono da Silvie otrzymanie nadmorskiego apartamentu wartego 1,1 mln dolarów, za co wyrok to 9,5 roku więzienia. Ma prawo się od tego odwołać, ale sądowa procedura uniemożliwi mu startowanie w wyborach prezydenckich w październiku 2018 roku.

Miałby w nich ogromne szanse, bowiem cała brazylijska klasa polityczna pogrążona jest w kryzysie, wywołanym śledztwami korupcyjnymi. Do więzień trafiło już kilkudziesięciu szefów giganta budowlanego Oderbrecht i krajowego koncernu paliwowego Petrobras, którym udowodniono płacenie politykom i partiom politycznym w zamian za przydział lukratywnych kontraktów. W ślad biznesmenów poszli politycy i za kratkami wylądowało już nawet kilku senatorów. Obecnemu prezydentowi Michelowi Temerowi grozi impeachment z powodu korupcji. Jedna trzecia ministrów również oskarżona jest o łapówkarstwo. Jego bezpośrednia poprzedniczka i następczyni da Silvy, osobiście wskazana przez niego Dilma Rousseff została usunięta z urzędu w sierpniu 2016 roku pod zarzutem łamania prawa budżetowego.

Partia Pracujących, której przywódcą był da Silva, na wyrok zareagowała oświadczeniem, w którym nazwała decyzję sędziego Sergio Moro „zamachem na demokrację" i „zwieńczeniem trzyletniego prześladowania i nagonki" na byłego prezydenta. Nie wiadomo jeszcze, jak zareagują związki zawodowe, których liderem również był da Silva. Ledwo trzy tygodnie temu, w czasie rozruchów w stolicy kraju związkowcy zdobyli budynki dwóch ministerstw i zdemolowali je, wszyscy przewidują więc teraz, że wyrok może spowodować poważne zamieszki.

Jedynie brazylijscy biznesmeni zareagowali entuzjastycznie i wartość akcji na giełdzie błyskawicznie podskoczyła. Przedsiębiorcy boją programów socjalnych Luli da Silvy, dzięki którym w czasie swych rządów wyciągnął z biedy 36 mln ludzi, ale które doprowadziły w końcu do załamania gospodarki. Od kilku lat pogrążona jest ona w recesji, co jednak nie przeszkadza wzrostowi wydatków rządowych. To z kolei prowadzi do gwałtownych napięć w biedniejącym społeczeństwie.

Według sondaży z przełomu roku w wyborach prezydenckich gotowych było głosować na da Silvę 34 proc. Brazylijczyków. Jednocześnie 46 proc. ufało mu, ale aż 36 proc. nie ufało. – To Dilma (Rousseff) zniszczyła wszystko co on (da Silva) zrobił. To był facet, który najbardziej pomógł krajowi – mówili dziennikarzom zwolennicy byłego prezydenta, którzy już w czwartek wyszli na ulice.

Jednak pierwszy skandal korupcyjny wybuchł już w czasie pierwszej kadencji lewicowego prezydenta. W 2005 roku wykryto aferę zwaną Mensalo – deputowani innych partii dostawali pieniądze za głosowanie za projektami rządu. – W taki sposób Brazylia była zawsze rządzona. Ale przyjęcie tych metod przez lewicę było śmiertelnym błędem – mówi dziś były lewicowy minister Torsa Gecro.

Partia Pracujących da Silvy cały czas podkreślała bowiem, że jest przeciwieństwem „starych politykierów". Teraz niechęć Brazylijczyków do całej klasy politycznej zaczyna uosabiać outsider, były kapitan spadochroniarzy, wieloletni skrajnie prawicowy deputowany parlamentu z Rio de Janeiro Jair Bolsonaro. Jego karierze politycznej towarzyszą skandale. Publicznie bronił wojskowych dyktatur, które rządziły krajem do 1985 roku. Sam siebie nazywa „antylewicowcem" i „antykomunistą", występuje przeciw ruchom gejowskim, zarzucają mu też seksizm.

Jednak w parlamentarnych wyborach w 2014 roku głosowało na niego prawie pół miliona mieszkańców Rio. Obserwatorzy podkreślają, że jego ostra krytyka korupcji, wezwania do „zrobienia porządku" i sława twardego człowieka (byłego spadochroniarza) coraz bardziej przyciągają do niego Brazylijczyków.

W czwartek wraz z nastaniem świtu na ulice brazylijskich miast wyległy tłumy świętować ogłoszenie wyroku lub protestować przeciw niemu. Luiz Incio Lula da Silva pozostaje najpopularniejszym politykiem kraju, ale też najbardziej kontrowersyjnym. „Lula-la, gwiazda świeci ! Lula-la, nadzieja budzi się !" śpiewali jego zwolennicy w rytmie samby.

Pochodzący z biedoty, wraz z sześciorgiem rodzeństwa wychowywany samotnie przez matkę, robotnik i lider związkowy dwie kadencje był prezydentem Brazylii. Pracujący od 11. roku życia pucybut, goniec i tokarz wołał na wiecach: – Udowodnimy, że gdy biedni są włączani do gospodarki, to kraj rośnie! Gdy odchodził z urzędu osiem lat temu, nie mogąc kandydować trzeci raz z rzędu, cały czas cieszył się 80-procentowym poparciem.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Wybory w Indiach. Modi u progu trzeciej kadencji
Polityka
Przywódcy Belgii i Czech ostrzegają UE przed rosyjską dezinformacją
Polityka
Zakaz używania TikToka razem z pomocą Ukrainie i Izraelowi. Kongres USA uchwala przepisy
Polityka
Kaukaz Południowy. Rosja się wycofuje, kilka państw walczy o wpływy
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Polityka
USA i Wielka Brytania nakładają nowe sankcje na Iran. „Jesteśmy o krok od wojny”