Nową strategię niemieckiego rządu kanclerz ujawniła w cotygodniowym, radiowym przesłaniu do narodu. Wykorzystała ostatnią taką okazję przed rozpoczynającym się w środę szczytem sojuszu atlantyckiego w Brukseli.
– Wyzwania dla NATO zmieniły się w ostatnich latach radykalnie – powiedziała Angela Merkel, wskazując na aneksję Krymu i zajęcie części Donbasu przez Rosjan. – Dlatego musimy podjąć niezbędne kroki, w tym zapewnić zwiększoną obecność w krajach Europy Środkowej i Wschodniej – dodała szefowa niemieckiego rządu.
Na razie Niemcy mają jakieś pół tysiąca żołnierzy na Litwie. Kierują batalionem ramowym, w skład którego wchodzi ok. 1,2 tys. żołnierzy z różnych krajów sojuszu.
– Kanclerz nie ma precyzyjnych informacji, co może się zdarzyć na szczycie Putin – Trump w Helsinkach 16 lipca, także z uwagi na nieprzewidywalność prezydenta USA. Jest jednak gotowa wysłać dodatkowe wojska nie tylko na Litwę, ale także do Polski. Rząd w Warszawie z pewnością przyjąłby to z zadowoleniem. Polsko-niemiecka współpraca wojskowa, m.in. wojsk pancernych oraz wielonarodowego dowództwa w Szczecinie, układa się znakomicie – mówi „Rzeczpospolitej" Gustav Gressel, znawca problematyki wojskowej w European Council on Foreign Relations w Berlinie. – Co prawda taka inicjatywa byłaby wsparta przez inne europejskie kraje NATO, jednak rola Niemiec byłaby w takim przypadku zasadnicza. Francja, której wojska są mocno zaangażowane w Afryce i na Bliskim Wschodzie, nie ma na razie możliwości wysłania dodatkowych sił do Europy Środkowej – dodaje.
W przesłanym kilka dni temu do Merkel liście Trump w mocnych słowach skrytykował zbyt niskie jego zdaniem wydatki Niemiec na obronę. I rzeczywiście, choć Berlin z innymi sojusznikami obiecał na szczycie NATO w Walii w 2014 r., że zwiększy wydatki na obronę do 2 proc. PKB w ciągu dziesięciu lat, aktualny plan rządu zakłada, że w 2025 r. budżet na wojsko będzie pochłaniał 1,5 proc. PKB. Dziś jest to 1,24 proc.