Wybrany w maju Macron zdołał już wykorzystać pałac Ludwika XIV dwukrotnie. Po raz pierwszy, przyjmując tam Władimira Putina. Posypały się oskarżenia, że prezydent dąży do osłabienia parlamentaryzmu, a także pozycji premiera Eduarda Philippe, który dopiero następnego dnia przedstawił w Zgromadzeniu Narodowym program swego rządu. Zagrożenie terroryzmem, problemy z finansami publicznymi oraz wysoki poziom bezrobocia – to zdaniem prezydenta najważniejsze obecnie wezwania.
Zapewnił o swej determinacji do przeprowadzenia „dogłębnych reform" i o wyborze „nowej radykalnej drogi". Mówił o współpracy z Niemcami, zapowiadając wspólną organizację „demokratycznych konferencji" otwartych dla wszystkich państw członkowskich UE, by bardziej zaangażować obywateli w działalność Unii i zreformować wspólnotę. Była i zapowiedź rychłego zniesienia stanu wyjątkowego.
Taniec na wulkanie
Następnego dnia, gdy media ogłosiły już, że sama idea prezydenckiego wystąpienia na 24 godziny przed prezentacją programu przez premiera jest co najmniej podejrzana, Eduard Philippe miał okazję do przedstawienia konkretów nowej drogi. Najważniejsza z reform zapowiadanych już w czasie kampanii wyborczych dotyczy liberalizacji kodeksu pracy. Trwają intensywne prace nad jej kształtem. Celem jest uelastycznienie rynku pracy poprzez m.in. ułatwienia w rozwiązywaniu umów o pracę czy ograniczenie wysokości odpraw.
Mowa jest o zniesieniu prawa do zasiłku dla bezrobotnych po odrzuceniu dwu propozycji zatrudnienia oraz miliardach euro przeznaczonych na program przekwalifikowania bezrobotnych. Cały pakiet będzie gotów do realizacji po wakacjach, czyli we wrześniu. Jeszcze przed wakacjami parlament zamierza przyjąć ustawę ramową, dzięki której rząd będzie mógł wprowadzać reformy dekretami, bez dyskusji w Zgromadzeniu Narodowym zdominowanym przez LREM, ugrupowanie Macrona. Świadczy to najlepiej o powadze sytuacji.
Nie wiadomo przy tym, jakie będą losy 35-godzinnego tygodnia pracy. W dużej mierze jest to regulacja obowiązująca już jedynie na papierze. System emerytalny zostanie gruntownie zreformowany do końca przyszłego roku. Sferę budżetową czekają już w tym roku drastyczne oszczędności. – Nasze sięgają 2147 mld euro. To nie do zaakceptowania – oświadczył premier Philippe. – Tańczymy na wulkanie.
Niedawno wyszło na jaw, że dziura budżetowa jest o 8 mld euro większa niż przypuszczano. Mimo to, premier obiecał, że Francja nie przekroczy już w tym roku dopuszczalnej 3-proc. granicy deficytu budżetowego liczonego w relacji do PKB. – Czekają nas nowe tragiczne wydarzenia i zamachy – powiedział Philippe, zapewniając, że rząd zrobi wszystko, aby im zapobiegać.