Na początku maja były wicepremier i były lider Polskiego Stronnictwa Ludowego skomentował artykuł portalu TVN24, udostępniony na oficjalnym profilu na Twitterze: „Pucz i anarchia, czyli jak władza zaostrza retorykę". Działacz PSL napisał: „@tvn24 a może by tak podpalić jakiś budynek publiczny żeby wprowadzić stan nadzwyczajny?".
Wpis zaniepokoił działacza MOZ NSZZ „Solidarność" Mateusza Gruźlę z Tychów. Jego zdaniem były wicepremier mógł się dopuścić podżegania do działania na szkodę państwa. Gruźla złożył zawiadomienie do Prokuratury Krajowej, powołując się na art. 255 kodeksu karnego. Argumentował, że taki komentarz ma charakter podburzający, a jego treść wywołuje niepokój, negatywne emocje i może stanowić zachętę do agresji i użycia przemocy. Dodał, że w związku z planowaną na 7 maja manifestacją opozycji takie wypowiedzi grożą zaostrzeniem konfliktu.
– Jestem zwykłym obywatelem i gdybym ja opublikował taki komentarz, to zapewne prokurator by się mną zainteresował – mówił „Rzeczpospolitej" działacz związku.
Z kolei Janusz Piechociński tłumaczył, że jego komentarz był kpiną „z radykalizacji słów, postaw i czynów". – Proponuję, by zainteresowani zgłosili do prokuratury również to, że wieszczę, iż z powodu PiS będziemy mieli w przyszłym roku przedterminowe wybory parlamentarne – mówił nam Piechociński.
Prokuratorzy zawiadomienie Gruźli potraktowali całkiem serio i kilka dni temu w PK zapadła decyzja, że sprawie powinna się przyjrzeć prokuratura niższego szczebla. – Przedmiotowe zawiadomienie zostało przekazane według właściwości do Prokuratury Regionalnej w Warszawie – mówi nam Agnieszka Zabłocka-Konopka, rzecznik PK.