Dlaczego Aleksander Łukaszenko zwalnia więźniów?

Kilkunastu opozycjonistów uwolniono z aresztu. Władze w Mińsku przygotowują się do letniej sesji OBWE.

Aktualizacja: 01.07.2017 09:38 Publikacja: 01.07.2017 00:01

Dlaczego Aleksander Łukaszenko zwalnia więźniów?

Foto: 123RF

Pod aresztem śledczym nr 1 w Mińsku codziennie gromadzą się bliscy aresztowanych w marcu opozycjonistów. Od kilku dni białoruskie władze uwalniają osoby oskarżone o „utworzenie nielegalnej grupy zbrojnej". W czwartek na wolność wyszło kolejnych pięć osób. Dwaj z czternastu aresztowanych, którzy usłyszeli zarzuty, wciąż znajdują się za kratami.

– Trzy miesiące temu wyszedłem, by kupić zegarek i wracam dopiero teraz – mówi „Rzeczpospolitej" jeden z uwolnionych, 25-letni malarz i architekt Iwan Kowalczuk. Tuż po zatrzymaniu przez ponad dwa miesiące był przetrzymywany w areszcie Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego (KGB). Nic więcej powiedzieć nie mógł, gdyż, jak twierdzi, podpisał dokument zobowiązujący do zachowania tajemnicy śledztwa.

Rodziny innych aresztowanych liczą, że zobaczą swoich bliskich już w najbliższych dniach. Wcześniej władze w Mińsku uwolniły ponad 20 osób, którym zarzucano „zorganizowanie zamieszek masowych".

Po brutalnym rozpędzeniu pokojowego protestu opozycji 25 marca media państwowe przekonywały, że zatrzymane osoby szykowały zbrojny zamach stanu i chciały obalić władze. Niezależne media nazywają ich „patriotami" i twierdzą, że sprawa od samego początku miała wymiar polityczny. Tak jest w rzeczywistości: niedawno Komitet Bezpieczeństwa Państwowego (KGB) zamknął sprawę, a to oznacza, że zamieszek nikt nie szykował. Obrońcy praw człowieka uważają, że sprawa tak zwanej grupy zbrojnej również zakończy się fiaskiem.

– Nie widzieliśmy żadnych dowodów, wszystko jest utajnione, wszystko za zamkniętymi drzwiami. Po trzech miesiącach nagle zaczynają ludzi uwalniać. To ewidentnie decyzja polityczna – mówi „Rzeczpospolitej" Waliancin Stefanowicz z mińskiego centrum obrony praw człowieka Wiasna. – Liczymy na to, że w najbliższych dniach nie tylko wszyscy zostaną uwolnieni, ale wycofane będą wobec nich zarzuty.

Wiele wskazuje na to, że Mińsk nie chce powtórki z 2010 roku, gdy po wyborach prezydenckich kilku opozycjonistów skazano na wieloletnie wyroki więzienia. Wtedy Białoruś została objęta sankcjami gospodarczymi i personalnymi Unii Europejskiej oraz Stanów Zjednoczonych. W ubiegłym roku zostały one zniesione, a rządzący od ćwierćwiecza prezydent Aleksander Łukaszenko przestał być personą non grata na Zachodzie.

Po aneksji Krymu i wybuchu wojny w Donbasie białoruska dyplomacja coraz częściej zaczęła spoglądać w stronę Europy i mówić o tym, że Białoruś chce mieć dobre relacje nie tylko z Rosją.

– Łukaszenko nie chce komplikować sytuacji. Białoruś sprzedała euroobligacje na kwotę 1,4 mld dolarów, współpracuje z Europejskim Bankiem Rekonstrukcji i Rozwoju, otrzymuje wsparcie z różnych instytucji Unii Europejskiej. W Mińsku też liczą na kredyt z Międzynarodowego Funduszu Walutowego – mówi „Rzeczpospolitej" znany białoruski ekonomista Jarosław Romańczuk. – Oprócz tego poprawiają się relacje z OBWE oraz Radą Europy. Władze nie chcą tego psuć.

Obecność więźniów politycznych mogłaby ochłodzić atmosferę podczas letniej sesji Zgromadzenia Parlamentarnego OBWE, która rozpocznie się 5 lipca w Mińsku. Aleksander Łukaszenko już zapowiedział, że wygłosi tam przemówienie i spotka się z sekretarzem generalnym OBWE Lamberto Zannierem.

Dla władz w Mińsku ma to szczególne znaczenie, gdyż właśnie ta organizacja odnotowuje od lat, że żadne dotychczasowe wybory prezydenckie i parlamentarne na Białorusi „nie odpowiadały standardom demokratycznych wyborów". – Myślę, że białoruskim władzom zasygnalizowano, by nie zwlekały z uwolnieniem tych ludzi, których w każdej chwili świat mógł uznać za więźniów politycznych – mówi „Rzeczpospolitej" białoruski analityk Aliaksandr Feduta, były bliski współpracownik Łukaszenki.

– Te aresztowania zjednoczyły niezależnie myślącą część białoruskiego społeczeństwa. Represje dały odwrotny efekt.

Pod aresztem śledczym nr 1 w Mińsku codziennie gromadzą się bliscy aresztowanych w marcu opozycjonistów. Od kilku dni białoruskie władze uwalniają osoby oskarżone o „utworzenie nielegalnej grupy zbrojnej". W czwartek na wolność wyszło kolejnych pięć osób. Dwaj z czternastu aresztowanych, którzy usłyszeli zarzuty, wciąż znajdują się za kratami.

– Trzy miesiące temu wyszedłem, by kupić zegarek i wracam dopiero teraz – mówi „Rzeczpospolitej" jeden z uwolnionych, 25-letni malarz i architekt Iwan Kowalczuk. Tuż po zatrzymaniu przez ponad dwa miesiące był przetrzymywany w areszcie Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego (KGB). Nic więcej powiedzieć nie mógł, gdyż, jak twierdzi, podpisał dokument zobowiązujący do zachowania tajemnicy śledztwa.

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Nowe stanowisko Aleksandra Łukaszenki. Dyktator zakładnikiem własnego reżimu
Polityka
Parlament Europejski nie uznaje wyboru Putina. Wzywa do uznania wyborów za nielegalne
Polityka
W USA trwają antyizraelskie protesty na uczelniach. Spiker Johnson wybuczany
Polityka
Kryzys polityczny w Hiszpanii. Premier odejdzie przez kłopoty żony?
Polityka
Mija pół wieku od rewolucji goździków. Wojskowi stali się demokratami