A dlaczego wstąpił pan do klubu PO?
Zrobiłem to nie od razu, tylko osiem miesięcy później. Wtedy już nie było w Polsce Donalda Tuska, a działalność Ewy Kopacz ogromnie mi się podobała. Ponieważ mieszkałem naprzeciwko niej w hotelu sejmowym, widziałem, jak pracowała – wyjeżdżała o siódmej rano, a przywozili ją o drugiej w nocy. Zrobiła porządek z bohaterami nagrań w restauracji „Sowa i przyjaciele". Po tej czystce zgłosiłem akces do PO, żeby jej pomóc. Moim zdaniem tylko dzięki niej Platforma zdobyła 23 proc. głosów w wyborach 2015 roku. Gdyby nie jej praca, byłaby katastrofa. Gdy przeszedłem do PO, Monika Olejnik spytała mnie w swoim programie, czy cofam moje słowa, że Jarosław Kaczyński jest Kazimierzem Górskim polskiej polityki? Odpowiedziałem: „Nie, jest i będzie, bo to jest najwybitniejszy polski polityk". „To kim jest Ewa Kopacz?" – spytała redaktor Olejnik. Odpowiedziałem: „Mam nadzieję, że będzie Adamem Nawałką, który pokonał Niemców".
No to jej wyszło gorzej niż Nawałce. Ale skoro jesteśmy przy sportowych porównaniach, to kim był Donald Tusk?
Megalomanem. Powiedział kiedyś, że jego rząd jest drużyną porównywalną z Barceloną. Skomentowałem te słowa następująco: „Nasz rząd do drużyny Barcelony ma się jak spłuczka klozetowa do Niagary". Barcelona była najlepszą drużyną na świecie, a nasz rząd na pewno nie był najlepszy na świecie.
W PiS nie było megalomanów?
W PiS przede wszystkim był porządek. Na każdy wyskok natychmiast była reakcja. Przemysław Wipler, Adam Hofman, gdy narozrabiali, natychmiast wylądowali poza drużyną. A w Platformie nikomu włos z głowy nie spadał. Za czasów PO była afera hazardowa. Kto winien? Nikt. Afera stoczniowa, afera podsłuchowa. Nikt nie był winien. Dopiero Ewa odsunęła „sówki" z pierwszych miejsc na listach. Ocaliła Platformę przed kompromitacją. A co po wyborach zrobiła PO? Odsunęła Ewę od wszystkiego. Nie została szefem partii ani klubu. Zepchnięto ją na margines. A przecież chciała wszystkich zjednoczyć, bo wzięła do rządu dwóch wrogów: Grzegorza Schetynę i Cezarego Grabarczyka.
Opozycja twierdzi, że w PiS wiele spraw też jest zamiatanych pod dywan.
Bo im się odwaga z odważnikiem pomyliła. W PiS nie ma takich rzeczy, choć oczywiście zdarzają się błędy. Premier Morawiecki powiedział przykładowo, że trzeba walczyć z chuliganami stadionowymi.
Nie trzeba?
Trzeba. Rzecz w tym, że to nie są chuligani, tylko bandyci, terroryści i przestępcy. Jeżeli rzucają petardy i strzelają racami na stadionie, mogą kogoś nie tylko ranić, ale i zabić. To jest bandyckie zachowanie. Jeżeli uniemożliwili wręczenie złotego medalu Legii Warszawa, gdy wygrała na stadionie Lecha Poznań, to są terrorystami. A poza tym są przestępcami, bo zasłanianie twarzy podczas imprez masowych jest zakazane i karalne. Tych ludzi trzeba wyeliminować ze stadionów.
Zero tolerancji dla takich zachowań?
Oczywiście. Policja ich wyłapywała, a nadzwyczajna kasta sędziowska mówiła, że ich czyny mają niską szkodliwość społeczną. Lech z powodu zachowania tych bandytów stracił ok. 3 mln zł, bo pięć meczów będzie grał przy pustych trybunach. To jest niska szkodliwość? Tych ludzi powinno się obciążać materialnie za zniszczenia na stadionach i straty klubu, to może czegoś się nauczą.
Może PiS nie chce walczyć z pseudokibicami, bo wspierali kiedyś tę partię, a zwalczali PO?
Niech pani w to nie wierzy. Gdy ci bandyci rzekomo wspierali PiS, to PO miała świetny wynik wyborczy.
W 2015 roku startował pan do Sejmu z listy PO i przegrał. Dlaczego?
Odpuściłem tamte wybory. Chciałem kandydować z Łodzi, a dostałem miejsce na liście w Piotrkowie Trybunalskim. Nie chciałem być posłem z Piotrkowa. Powiedziałem, że mogą mnie wpisać na listę, ale nie prowadziłem kampanii. Gdy PiS wygrało wybory, powiedziałem: „Zobaczymy, co teraz będzie, czy będą obietnice bez pokrycia jak za Tuska, czy nie". I muszę przyznać, że jestem oczarowany tym, co się dzieje. Nie dość, że PiS realizuje obietnice wyborcze, to jeszcze dokłada nowe, np. 300 zł na wyprawkę szkolną. Teraz słyszę, że za czasów rządów PO straciliśmy 200 mld zł z podatku VAT. Gdyby to było prawdą, to nie dziwię się, że są siły, które chcą obalić rząd za wszelką cenę. Ci ludzie boją się o własne tyłki. Gdy oglądam posiedzenia komisji ds. Amber Gold czy komisji weryfikacyjnej, mam wrażenie, że na koniec każdego przesłuchania powinny podjeżdżać więzienne karetki, bo ludzie zamieszani w te afery po prostu powinni siedzieć.
Mówi pan jak szczery PiS-owiec.
Nie jestem PiS-owcem, ale to, co się dzieje, popieram. Brawo, róbcie tak dalej.
Czy Jan Tomaszewski, człowiek, który – jak o panu mówiono – zatrzymał Anglię w 1973 roku, przepuścił jakąś bramkę w polityce?
Niejedną i często mi to wytykano, ale brałem to na klatę. Gdy w komisji sejmowej wyraziłem się nieładnie o minister Musze, a zostało to nagrane i wyemitowane, następnego dnia kupiłem kwiaty i poszedłem ją przeprosić. Trzeba się zachować, a nie iść w zaparte. Ale gdy powiedziałem, że mundialu w Rosji nie można odwoływać z powodu zestrzelenia malezyjskiego samolotu, to choć wielu mnie krytykowało, oskarżało o proputinowskie sympatie, nie wycofałem się z tego. Trzeba było protestować osiem lat wcześniej, gdy została zgłoszona kandydatura Rosji na gospodarza mundialu. Ale pół roku przed igrzyskami nie odwołuje się imprezy. W 1980 roku część krajów Zachodu zbojkotowała igrzyska w Moskwie, a cztery lata później kraje Europy Wschodniej zbojkotowały te w Los Angeles. Stracili na tym tylko sportowcy, którzy latami przygotowywali się do igrzysk oraz kibice na całym świecie. A Anglię to nie ja zatrzymałem, tylko Kazimierz Górski.
To pan stał w bramce i nie puszczał goli.
Ale Kazimierz Górski tak potrafił ułożyć te 11 puzzli na boisku, że stanowiliśmy jeden organizm. W tamtym meczu popełniłem wiele błędów, ale wtedy koledzy z zespołu ratowali mnie z opresji. A gdy oni popełniali błędy, ja ich ratowałem. Na tym polegał geniusz Kazimierza Górskiego.
Skoro Kaczyński jest Górskim naszej polityki, Kopacz Nawałką, to kto pana zdaniem jest Robertem Lewandowskim, naszym najlepszym napastnikiem?
Dla mnie taką osobą była Beata Szydło, która zdobyła nieprawdopodobną sympatię narodu. Nawet gdy odeszła ze stanowiska, naród ciągle był za nią. Teraz jej misję kontynuuje Mateusz Morawiecki. Dlatego uważam, że Beata Szydło była jak Lewandowski z Borussii Dortmund – świetny gracz w przeciętnej drużynie. A Morawiecki jest jak Lewandowski z Bayernu Monachium. W lepszej drużynie pokazuje, na co naprawdę go stać. Cokolwiek mówić, Europa się z nami liczy.
Na razie to mamy spore kłopoty z Europą.
Kłopoty to ma Europa, a nie my. My mamy rząd, który ma wyraziste zdanie i nie boi się go przedstawiać. To mi się podoba.
—rozmawiała Eliza Olczyk (dziennikarka tygodnika „Wprost")
Jan Tomaszewski
Legendarny bramkarz w drużynie Kazimierza Górskiego. W 1973 roku „zatrzymał Anglię" na Wembley (1:1), a Polska, po 36 latach, awansowała na mistrzostwa świata. Po mundialu w RFN Pelé nazwał go najlepszym bramkarzem świata. Jako komentator sportowy, działacz, recenzent życia publicznego, poseł PiS i PO (2011–2015) jest znany z ciętego języka
PLUS MINUS
Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:
prenumerata.rp.pl/plusminus
tel. 800 12 01 95