W 2015 r. głośna była sprawa dwóch dwudziestoletnich Niemców, którzy wdarli się do zajezdni kolejowej w Singapurze i namalowali graffiti na jednym z wagonów. Zostali skazani na dziewięć miesięcy więzienia i chłostę. Wyrok wykonano. Chłosta w wersji singapurskiej wygląda tak, że ukaranych przywiązuje się pasami do drewnianej tablicy i pałką z rattanu (rodzaj palmy) uderza się skazańca w gołe pośladki. Nie są to razy, które godzą wyłącznie w dumę chłostanych, bowiem uderzenie rattanową pałką jest bardzo bolesne i wystarczy, by rozciąć skórę.
Nie tylko wandale mogą się obawiać w Singapurze chłosty. Kara ta wymierzana jest również obcokrajowcom, którzy pozostali w kraju pomimo wygaśnięcia wizy. Chłosta się również za przestępstwa seksualne, porwania i zażywanie narkotyków.
W 1994 r. głośna była sprawa amerykańskiego turysty Michaela Faya, nastoletniego chłopaka, oskarżonego o kradzież i akt wandalizmu, za którym wstawił się Bill Clinton. Dyplomatyczna interwencja skończyła się redukcją kary z sześciu do czterech uderzeń pałką.
Ale chłosta blednie w obliczu kary śmierci, którą w Singapurze regularnie się wykonuje, na przekór międzynarodowym protestom. Singapur ma najwyższy wskaźnik wykonanych w świetle prawa egzekucji w przeliczeniu na liczbę mieszkańców Singapuru. Tuż za nimi na niechlubnym podium znajduje się Arabia Saudyjska.