– Mam do przedyskutowania dwie sprawy: Iran i jeszcze raz Iran – oświadczył premier Beniamin Netanjahu przez podróżą. Berlin jest jego pierwszym celem, potem Paryż i Londyn. Jak wyjaśnił, ma do przekazania dwie prawdy, pierwszą, że Izrael nie dopuści nigdy do uzyskania przez Iran broni atomowej oraz drugą, że Izrael nie pozwoli na agresywne rozszerzanie wpływów Iranu na Bliskim Wschodzie, zwłaszcza w Syrii.
Premier Izraela ma nadzieję przekonać gospodarzy swych wizyt, aby zaostrzyli kurs wobec Iranu i w perspektywie poszli w ślady USA, wypowiadając porozumienie z Iranem z 2015 roku.
To zadanie niewykonalne, gdyż przywódcy Francji, Niemiec i Wielkiej Brytanii nie pozostawiają żadnych złudzeń, że porozumienie z Iranem powinno obowiązywać bez względu na politykę USA. Angela Merkel oraz Emmanuel Macron rozmawiali niedawno z Władimirem Putinem na ten temat, którego przekonywać nie trzeba. Podobnie władz w Pekinie. Wszystkie te kraje są sygnatariuszami porozumienia z Iranem.
Pani kanclerz oznajmiła po spotkaniu z Netanjahu, że nie zmienia zdania w sprawie porozumienia z Iranem. Obiecała jednak, że niemiecka dyplomacja wywierać będzie presję na Teheran, aby zmniejszył zaangażowanie w regionie.
Nie znaczy to jednak, że bez USA porozumienie jest do utrzymania. Sankcje USA wobec zagranicznych firm współpracujących z Iranem skłoniły wielkie zagraniczne koncerny do zerwania kontaktów. Bez korzyści handlowych zwolennicy porozumienia w samym Iranie mają małe szanse w starciu z konserwatystami dążącymi do wypowiedzenia porozumienia. Izrael liczy na taki rozwój wydarzeń, udowadniając, że Iran od dawna oszukuje.