Opozycja obawia się, że mimo odejścia od dwukadencyjności wstecznej Prawo i Sprawiedliwość szykuje rozwiązania, które miałyby ułatwić ugrupowaniu zwycięstwo w wyborach samorządowych. Jednak jak ustaliła „Rzeczpospolita", PiS zaniechał poważnych zmian w ordynacji.
W ostatnich dniach w Sejmie powrócił temat jednej tury w wyborach samorządowych, który po raz pierwszy pojawił się wczesną wiosną. Później sprawa ucichła. Teraz, po oficjalnym wycofaniu się PiS z dwukadencyjności wstecznej, wielu polityków opozycji, z którymi rozmawialiśmy, wyraża obawy, że PiS wróci do tego pomysłu. Był to główny temat kuluarowych rozmów zakończonego w czwartek posiedzenia Sejmu.
– Nie sądzę, nie zanosi się na to, nie słyszałem o takich planach, nie pracujemy nad tym – to zgodne wypowiedzi polityków PiS w odpowiedzi na nasze pytania o wprowadzenie tylko jednej tury w wyborach wójtów, burmistrzów i prezydentów miast.
Nasi rozmówcy w partii rządzącej przekonują, że wprowadzenie jednej tury w wielu miastach oznaczałoby przegraną. – Według planów przeciwko wielokadencyjnym prezydentom mamy wystawić kandydatów młodych, niekoniecznie rozpoznawalnych, ale budujących przekaz o „świeżej energii" i rozbijaniu wieloletnich układów samorządowych – tłumaczy jeden z polityków partii Jarosława Kaczyńskiego.
– To zrozumiałe stanowisko, bo z punktu widzenia PiS najlepsze byłoby wprowadzenie dwóch zmian, jednej tury i dwukadencyjności wstecznej. Jeśli rezygnują z tej drugiej, to wprowadzenie jednej tury jest nielogiczne z politycznego punktu widzenia. Bo PiS nic nie uzyska, wyborcy wybraliby w pierwszej turze dotychczasowych prezydentów – komentuje lider SLD Włodzimierz Czarzasty.