Rzeczpospolita: Nie wiem, czy pan obserwuje sytuację w Polsce. Komisja Europejska zarzuca rządowi łamanie unijnych zasad i wartości. Nikt lepiej nie zna takich zarzutów niż Węgrzy. Jak należy na nie reagować?
Zoltán Balog: Od 1980 roku obserwuję sytuację w Polsce, decydującym elementem mojej socjalizacji politycznej była „Solidarność". Nie posiadam jednak bieżącej wiedzy politycznej. Ale wygląda na to, że sytuacja jest podobna do tego, z czym pięć lat temu mieliśmy do czynienia na Węgrzech. Są jednak dwie znaczące różnice. Po pierwsze, Polska jest cztery razy większa od Węgier, stąd ma dużo większą wagę w Unii Europejskiej. Komisja Europejska i Parlament Europejski powinny dużo ostrożniej się obchodzić z Polską. Po drugie, my w 2010 roku i 2014 roku wygraliśmy wybory z większością dwóch trzecich głosów, więc mogliśmy dokonać zmian w konstytucji, których praworządności nikt nie mógł podważyć. Dlatego poddaliśmy się procedurze nadzoru i obiecaliśmy, że w razie stwierdzenia naruszenia zasad prawa europejskiego, państwa prawa, będziemy skłonni je zmienić. W związku z tym na żądanie Komisji Weneckiej i Komisji Europejskiej zmodyfikowaliśmy konstytucję i również ustawę medialną w stosunku do pierwotnych zamierzeń, podczas gdy nie zrezygnowaliśmy z naszych pierwotnych celów. Pierwotnym celem było i jest nadal zwiększenie potencjału Węgier, by żyło się tam coraz lepiej. W ramach Unii chcielibyśmy pozostać Węgrami, chcielibyśmy iść własną drogą i w ten sposób chcemy pozostać Europejczykami. I jest też trzecia różnica: Węgry w 2010 roku były słabym krajem, a Polska jest silna ekonomicznie również teraz.
Pan mówi tak, jakby unijne problemy Węgier się skończyły. Ja mam wrażenie, że na Zachodzie nadal się Viktorem Orbánem straszy dzieci.
Węgry są państwem prawa. Jak ktoś dowiedzie, że są problemy z państwem prawa, to jesteśmy gotowi do zmian. Natomiast walka polityczna to inna sprawa, która ma charakter ideologiczny. Viktor Orbán i nasz rząd zdecydowanie sprzeciwia się lewicowo-liberalnemu bałwochwalstwu.
Spytam inaczej: czy na Węgrzech jest demokracja? Podważył to ostatnio były prezydent USA Bill Clinton, wymienił zresztą także Polskę.