Późnym popołudniem w Pałacu Kwirynalskim w Rzymie liderzy obu partii Luigi di Maio i Matteo Salvini przedstawili prezydentowi Sergio Mattarelli kandydata na szefa nowego rządu. Został nim mało znany i pozbawiony jakiegokolwiek doświadczenia politycznego profesor prawa Uniwersytetu we Florencji Giuseppe Conte. Jeśli prezydent go zaakceptuje Conte będzie tak na prawdę technicznym szefem rządu z zadaniem koordynowania działania dwóch bardzo różnych sił politycznych.
Entuzjazm Włochów
Sam Salvini jest natomiast typowany na szefa MSW. Chce w ten sposób dopilnować wprowadzenia w życie bardzo restrykcyjnej polityki migracyjnej, której częścią ma być deportacja rocznie nawet 100 tys. nielegalnie mieszkających we Włoszech cudzoziemców.
Di Maio miałby natomiast objąć resort pracy i spraw socjalnych z zadaniem wdrożenia powszechnego wsparcia dla osób uboższych w wysokości przeszło 700 euro miesięcznie.
Nowy rząd Włosi przyjmują z entuzjazmem. 60 proc. z nich odnosi się do niego „przychylnie" lub „bardzo przychylnie". To o wiele więcej niż łączny wynik obu partii w wyborach 4 marca (50 proc.). Wśród samych członków Ruchu Pięciu Gwiazd nowa koalicja zyskała aż 94 proc. poparcia, choć w trakcie kampanii wyborczej Salvini i di Maio atakowali się nawzajem bezpardonowo. Taki sam sondaż wśród działaczy Ligi zaowocował 91-procentowym poparciem.
Inaczej na wiadomości z Rzymu zareagowały jednak rynki finansowe. Kolejny dzień rosła rentowność włoskich obligacji, bo program koalicji zakłada stopniowe zwiększenie deficytu budżetowego w ciągu pięcioletniej kadencji do 100 mld euro rocznie. Taki jest efekt jednoczesnego obniżenia podatków (postulat Ligi) i rozbudowy osłon socjalnych, w tym cofnięcia wieku emerytalnego (czego chce Ruch Pięciu Gwiazd). Jeśli ten program zostanie wprowadzony w całości, dziura w finansach publicznych podniesie się z 2 proc. PKB obecnie do 6–7 proc. PKB. Jednocześnie dług Włoch, obecnie relatywnie drugi największy w Unii po Grecji, wzrósłby ze 130 proc. PKB do 150 proc. PKB.