Po śmierci dyktatora Uzbekistan otwiera się na Zachód

Rosja i USA walczą o Azję Środkową. W Waszyngtonie prezydent Uzbekistanu zawarł z Trumpem „partnerstwo strategiczne".

Aktualizacja: 20.05.2018 20:59 Publikacja: 20.05.2018 18:25

Po śmierci dyktatora Uzbekistan otwiera się na Zachód

Foto: AFP

Taszkienckie media twierdzą, że ubiegłotygodniowa wizyta uzbeckiego przywódcy Szawkata Mirzijojewa w USA będzie miała znaczenie historyczne. W najbliższym czasie może się przełożyć na 8,5 mld dolarów amerykańskich inwestycji, które mają wpłynąć do kraju. Z informacji wynika, że Taszkient prowadzi obecnie rozmowy z amerykańskimi korporacjami Chevron, Exxon Mobil i General Electric. Chodzi o eksploatację bogatych złoża m.in. gazu ziemnego i ropy naftowej. Ale nie tylko po to rządzący od niespełna dwóch lat prezydent Uzbekistanu udał się do USA.

Jego 50-tysięczna armia jest w znacznie lepszym stanie niż siły zbrojne innych krajów regionu. Wyposażona jest jednak przeważnie w stare rosyjskie, a nawet radzieckie uzbrojenie. W Taszkiencie liczą na dostawy m.in. amerykańskich systemów obrony przeciwlotniczej i dronów. Swoją wizytę Mirzijojew zakończył, podpisując z Donaldem Trumpem wspólne oświadczenie pt. „Uzbekistan i Stany Zjednoczone Ameryki: początek nowej ery partnerstwa strategicznego".

– Mirzijojew szuka bogatych partnerów, którzy mogliby sponsorować jego reformy. Obecnie trwa tam uzbecka wersja liberalizacji. Dlatego otwiera drzwi na Zachód. Myślano, że po śmierci Islama Karimowa nic się nie zmieni, ale okazało się, że Mirzijojew jest człowiekiem bardziej współczesnym – mówi „Rzeczpospolitej" prof. Aleksiej Małaszenko, specjalista ds. islamu z moskiewskiego Centrum Carnegie. – Rosyjskie wpływy są tam coraz mniejsze – dodaje.

Uzbekistan, podobnie jak Turkmenistan, nie należy do rosyjskiego układu militarnego ODKB i Eurazjatyckiej Unii Gospodarczej. Mimo to wiosną ubiegłego roku Mirzijojew podpisał w Moskwie porozumienia dotyczące projektów inwestycyjnych na 12 mld dolarów. Odbudował w Taszkencie zburzone za czasów Karimowa pomniki żołnierzy radzieckich i przywrócił państwowe obchody 9 maja.

– To bardzo prorosyjski przywódca. Zrobił bardzo wiele pozytywnych gestów wobec Rosji – mówi z kolei „Rzeczpospolitej" Siergiej Markow, rosyjski politolog blisko związany z Kremlem. – Musi się liczyć z USA, ponieważ nie chce powtórzyć losu Janukowycza na Ukrainie – twierdzi.

Karimow nie wybrał następcy i początkowo spekulowano, że o jego stanowisko walczyło co najmniej kilka osób. Córka dyktatora Gulnara, nazywana Księżniczką Wschodu, zastąpić go już nie mogła. Jeszcze za życia swego ojca została oskarżona o machinacje finansowe i trafiła na pięć lat do więzienia. Po objęciu stanowiska nowy prezydent Uzbekistanu pozbył się wszystkich najważniejszych współpracowników Karimowa. Najdłużej walczył z szefem Służby Bezpieczeństwa Państwowego Rustamem Inojatowem, którego zdymisjonował pod koniec stycznia.

To najbliżsi z otoczenia byłego prezydenta sprzeciwiali się forsowanym przez Mirzijojewa reformom. Najważniejsza dotyczyła wprowadzenia swobodnego obrotu walutą po kursie rynkowym. Wcześniej kurs regulowało państwo, a wymienić pieniądze można było wyłącznie na czarnym rynku. W ten sposób rządzący pomnażali swój kapitał, a miliony pracujących w Rosji Uzbeków traciły na wymianie rosyjskich rubli.

W Taszkencie liczą na to, że liberalne reformy przyciągną zachodnich inwestorów. Wraz z inwestycjami do kraju może powrócić baza amerykańskiego lotnictwa transportowego, wykorzystywana w celach logistycznych na drodze do Afganistanu. Została zamknięta w 2005 roku po tym, jak Karimow spacyfikował antyrządowe protesty w Andiżanie. Szacuje się, że zginęło wtedy nawet 1,5 tysiąca ludzi.

Międzynarodowe organizacje zajmujące się obroną praw człowieka odnotowały, że po objęciu władzy nowy prezydent uwolnił kilkunastu więźniów politycznych. Co więcej, zezwolił na publiczną krytykę organów władzy państwowej. Ma jednak jeszcze dużo do nadrobienia. Human Rights Watch alarmuje, że za kratami w Uzbekistanie pozostaje jeszcze kilka tysięcy ludzi.

Taszkienckie media twierdzą, że ubiegłotygodniowa wizyta uzbeckiego przywódcy Szawkata Mirzijojewa w USA będzie miała znaczenie historyczne. W najbliższym czasie może się przełożyć na 8,5 mld dolarów amerykańskich inwestycji, które mają wpłynąć do kraju. Z informacji wynika, że Taszkient prowadzi obecnie rozmowy z amerykańskimi korporacjami Chevron, Exxon Mobil i General Electric. Chodzi o eksploatację bogatych złoża m.in. gazu ziemnego i ropy naftowej. Ale nie tylko po to rządzący od niespełna dwóch lat prezydent Uzbekistanu udał się do USA.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Parlament Europejski nie uznaje wyboru Putina. Wzywa do uznania wyborów za nielegalne
Polityka
W USA trwają antyizraelskie protesty na uczelniach. Spiker Johnson wybuczany
Polityka
Kryzys polityczny w Hiszpanii. Premier odejdzie przez kłopoty żony?
Polityka
Mija pół wieku od rewolucji goździków. Wojskowi stali się demokratami
Polityka
Łukaszenko oskarża Zachód o próbę wciągnięcia Białorusi w wojnę