Wojska lądowe i desantowe dostaną łącznie około 70 mld dolarów na zakup sprzętu i broni do 2025 roku. To o prawie 30 miliardów więcej, niż przewidywał „rządowy program uzbrojenia" przyjęty w 2010 roku.
Ambitny program zbrojeń jest rekordowy pod względem wielkości wydatków. Teraz w sumie oba te rodzaje wojsk dostaną jedną czwartą pieniędzy przeznaczonych na armię. Wcześniej największą część tego budżetu pochłaniało lotnictwo, marynarka wojenna i wojska strategiczne (czyli uzbrojone w broń atomową).
Według gazety „Kommiersant" prezydent Putin kazał dowódcom wojskowym i szefom holdingów zbrojeniowych przyjechać do swojej ulubionej rezydencji „Boczarow Rucziej" koło Soczi. Tam zaś zażądał od nich zmiany sposobu rozdzielania pieniędzy w armii.
Zdaniem ekspertów „korekty zaczęto dokonywać już w 2015 roku w związku z sytuacją na południowym wschodzie Ukrainy. (...) W celu umocnienia granicy Ministerstwo Obrony musiało przerzucać (tam) dodatkowe oddziały, a to wymagało poważnych środków finansowych". Jednak niezależny, rosyjski analityk Aleksandr Golc uważa, że wojska te skoncentrowano na ukraińskiej granicy już wczesną wiosną 2014 roku.
Dwa miesiące później regularne oddziały rosyjskiej armii brały udział w walkach na Ukrainie. Ukraińscy wojskowi twierdzą, że dwukrotnie w dużych bitwach Rosjanie używali tam jednocześnie kilku „grup bojowych" wielkości batalionów, a to znaczy, że jednorazowo w walkach brało udział po kilka tysięcy rosyjskich żołnierzy. Poza tym armia werbowała, szkoliła i uzbrajała „ochotników" rosyjskich, formując z nich osobne oddziały. Jeśli rzeczywiście zwiększenie wydatków na siły lądowe spowodowane zostało tą wojną, to znaczyłoby, że Rosja straciła w ukraińskich stepach kilka miliardów dolarów.