Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej stworzyło aplikację komputerową, dzięki której chciało zbadać, m.in. we wszystkich ministerstwach, problem tzw. luki płacowej, a więc sytuację, w której osoby na tych samych stanowiskach, o tym samym wykształceniu, stażu pracy i kwalifikacjach są różnie wynagradzane. Badania tych różnic, poza resortem Elżbiety Rafalskiej, nie przeprowadzono w żadnym z ministerstw. Oficjalny powód? Różna struktura stanowisk.
Bezpłatną aplikację „Równość płac" Ministerstwo Pracy udostępniło przed rokiem. Można ją pobrać ze strony resortu i sprawdzić, czy w danej firmie nie ma tzw. luki płacowej, a więc różnic w pensjach kobiet i mężczyzn na tych samych stanowiskach. Porównuje ona płace pracowników z uwzględnieniem takich cech, jak: płeć, wiek, wykształcenie, zajmowane stanowisko, wymiar czasu pracy oraz staż pracy. „Miara ta najbardziej wiarygodnie obrazuje poziom nierówności płacowych za taką samą pracę lub pracę o takiej samej wartości" – chwali się ministerstwo i zachęca przedsiębiorców, by poddali się badaniu i walczyli z dyskryminacją.
Jakie różnice?
Aplikacja działa tak, że dla każdej kobiety o określonych cechach i na określonym stanowisku zatrudnionej w instytucji wyszukuje „statystycznego bliźniaka" wśród mężczyzn. Po znalezieniu więcej niż jednego, algorytm oblicza średnią płacę wśród nich i porównuje ją do wynagrodzenia uzyskiwanego przez tę konkretną kobietę.
Choć z danych Eurostatu za 2014 r. wynika, że Polska ma jedną z najniższych wartości luki płacowej w Unii Europejskiej (7,7 proc.), ale statystycznie kobieta, wykonując taką samą lub porównywalną pracę co mężczyzna zarabia od niego średnio od 7 proc. do 17 proc. mniej. To średnio o 700 zł niższe wynagrodzenie, a im wyższe stanowisko – tym większe różnice, sięgające nawet kilku tysięcy złotych – alarmuje resort pracy.
Problem może być jednak większy. Lukę płacową w administracji publicznej zbadała w 2014 r. NIK i według jej danych na ok. 120 tys. osób zatrudnionych w ministerstwach, urzędach i spółkach publicznych kobiety zarabiają? tam średnio o ok. 11 proc. mniej niż?mężczyźni na podobnych stanowiskach. Różnice sięgają nawet 30 proc. Mężczyźni w ministerstwach dostają też większe premie i częściej korzystają z dodatków, jak np. ryczałty na paliwo czy służbowe telefony.