Czy Franco zostanie usunięty z grobowca w Dolinie Poległych?

Parlament polecił usunąć szczątki Caudillo z mauzoleum w Dolinie Poległych.

Aktualizacja: 15.05.2017 17:32 Publikacja: 14.05.2017 19:32

Valle de los Caidos miała być pomnikiem dyktatora i jego zwolenników.

Valle de los Caidos miała być pomnikiem dyktatora i jego zwolenników.

Foto: AFP, Philippe Desmazes

Decyzja ma wymiar symboliczny: w piątek konserwatywny premier Mariano Rajoy zapowiedział, że na razie nie wypełni uchwały. Ale i bez tego wynik głosowania w Kortezach oznacza podważenie kompromisu, który równo 40 lat temu był podstawą budowy hiszpańskiej demokracji i stał się wzorem dla wielu krajów Europy wychodzących z dyktatury, także Polski.

Długi cień generała

– Amnestia z października 1977 r. objęła wszystkie zbrodnie wojenne. Ale w okresie transformacji demokratycznej nie zdelegalizowano samej ideologii frankizmu, jak to jest w Niemczech z nazizmem. Armia była wtedy silna, ryzyko ponownego zamachu wojskowego duże, wpływy frankistów – potężne. Chodziło o ochronę rodzącej się demokracji – tłumaczy „Rz" profesor Juan Sisinio Pérez Garzon, wykładowca współczesnej historii Hiszpanii na Uniwersytecie Castilla-La Mancha.

Dziś sytuacja jest jednak inna: przeciwko uchwale o ekshumacji prochów dyktatora głosowała tylko jedna deputowana Partii Ludowej (PP), i to przez pomyłkę. – Tego dnia byłam roztrzepana. Urodziłam się w 1977 r., już po śmierci Franco. Nikim nie pogardzam ani nikogo nie otaczam kultem – tłumaczyła deputowana z Fuerteventury.

Po ustanowieniu demokracji to właśnie w PP znaleźli schronienie frankiści i ich potomkowie. Ale gdy przyszło do uchwalenia propozycji lansowanej przez ugrupowania umiarkowanej (PSOE) i radykalnej (Podemos) lewicy, popartej przez liberałów z Ciudadanos, 140 deputowanych konserwatywnych wstrzymało się od głosu. Kortezy przyjęły więc uchwałę większością aż 198 głosów.

Decyzja zaś jest kluczowa. Wykuta niewolniczą pracą 20 tys. więźniów republikańskich w skale gór Sierra Guadarrama gigantyczna bazylika Świętego Krzyża stanowi do dziś najbardziej spektakularny symbol zwycięstwa Franco w wojnie domowej. Konflikt ten w latach 1936–1939 pochłonął około pół miliona ofiar. Poza samym dyktatorem spoczywają tu także prochy José Antonio Primo de Rivery, czołowego ideologa frankizmu, oraz ok. 36 tys. ofiar wojny (przede wszystkim frankistów, ale również republikanów przeniesionych tu bez zgody rodzin). Zgodnie z parlamentarną uchwałą Dolina Poległych miałaby zostać przekształcona w „miejsce pojednania" dzięki umieszczeniu w bazylice tablic z informacjami o ofiarach frankizmu oraz bazy danych o poległych.

Nowe pokolenia

Uchwała jest zaś wypełnieniem ustawy o pamięci historycznej, którą w 2007 r. przyjął lewicowy rząd José Luisa Zapatero. Jednak jej wprowadzenie w życie zostało wstrzymane po odzyskaniu władzy przez konserwatystów w 2011 roku.

Jeszcze dwa lata temu, w wywiadzie dla „Rz", Zapatero nie wierzył, że ekshumacja dyktatora może nastąpić szybko.

– Generał Franco jest pochowany w specyficznym miejscu. W przeszłości trzeba będzie podjąć debatę polityczną, czy tak powinno pozostać. Ale najpierw musi być dla takiej debaty konsensus społeczny, którego w tej chwili nie ma. Trzeba do tego dochodzić stopniowo, bo mimo upływu lat te kwestie pozostają delikatne – powiedział były premier, którego dziadek został rozstrzelany przez frankistów.

Wydarzenia potoczyły się jednak szybciej za sprawą kryzysu gospodarczego i pojawienia się w parlamencie dwóch nowych ugrupowań politycznych (Podemos i Ciudadanos), które ze względów choćby pokoleniowych nie miały związku z frankizmem i konfliktami okresu wojny domowej. W ten sposób PP nawet na prawicy straciła 1/3 wyborców, co doprowadziło ją do utraty większości w Kortezach.

– Nie można dłużej czcić dyktatury i dyktatora, trzeba wypełnić ustawę o pamięci historycznej. Wniosek lewicy wydał nam się uzasadniony i poparliśmy go – mówi „Rz" Daniel Bardavio, rzecznik Ciudadanos.

Dla wielu wyborców prawicowej PP ekshumacja Franco pozostaje jednak bardzo kontrowersyjna. – To akt tchórzostwa parlamentu. Komu przeszkadza w tym miejscu Franco? To jest ośrodek religijny. Lewica nie ma żadnego programu, szczególnie w sprawach gospodarczych, jest podzielona, usiłuje znaleźć temat zastępczy, aby odzyskać inicjatywę. Bardzo wielu Hiszpanów jest przekonanych, że gdyby nie Franco, mielibyśmy tu dyktaturę stalinowską, tylko nie mają odwagi tego głośno powiedzieć – mówi „Rz" Hermann Tertsch, czołowy publicysta głównego konserwatywnego dziennika kraju „ABC" (jego ojciec był dyplomatą Trzeciej Rzeszy).

Rajoy być może będzie musiał szybko wypełnić uchwałę Kortezów. Eduardo Ranz Alonzo, adwokat związany z socjalistami, zapowiada „Rz": – Pójdziemy z tą sprawą do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Sposób, w jaki Polska urządziła muzeum w Auschwitz, powinien być dla nas wzorem.

Decyzja ma wymiar symboliczny: w piątek konserwatywny premier Mariano Rajoy zapowiedział, że na razie nie wypełni uchwały. Ale i bez tego wynik głosowania w Kortezach oznacza podważenie kompromisu, który równo 40 lat temu był podstawą budowy hiszpańskiej demokracji i stał się wzorem dla wielu krajów Europy wychodzących z dyktatury, także Polski.

Długi cień generała

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Kto przewodniczącym Komisji Europejskiej: Ursula von der Leyen, a może Mario Draghi?
Polityka
Władze w Nigrze wypowiedziały umowę z USA. To cios również w Unię Europejską
Polityka
Chiny mówią Ameryce, że mają normalne stosunki z Rosją
Polityka
Nowe stanowisko Aleksandra Łukaszenki. Dyktator zakładnikiem własnego reżimu
Polityka
Parlament Europejski nie uznaje wyboru Putina. Wzywa do uznania wyborów za nielegalne