Viktor Orbán z pierwszą wizytą po kolejnym tryumfie w wyborach parlamentarnych jego prawicowej partii Fidesz przyjechał do Warszawy. Jak powiedział, najważniejsza w dzisiejszej polityce jest kwestia imigracji, a podstawą powinna być suwerenność państw, to one mają decydować, kogo przyjmować na swoje terytorium. Jeżeli byśmy to podważyli, „nasi przodkowie przewracaliby się w grobie".
W tak ważnej kwestii jak to, czy będą obowiązkowe kwoty przyjmowania uchodźców przez państwa członkowskie Unii, decyzje nie powinny zapadać pochopnie. A – uważa węgierski premier – w Brukseli dają się odczuć naciski, by stało się to jak najszybciej. Imigracja ma być tematem szczytu przywódców UE i Bałkanów Zachodnich, który odbywa się w czwartek w Sofii.
Szybko jego zdaniem trzeba się zająć ochroną zewnętrznych granic UE, natomiast decyzję o przyjmowaniu uchodźców trzeba zostawić na przyszły rok – po wyborach do Parlamentu Europejskiego (maj 2019).
Bo – argumentował węgierski premier – dotychczasowy europarlament (to samo można powiedzieć o innych władzach w UE) pochodzi z czasów sprzed wielkiego kryzysu imigracyjnego (w 2015 r.). Faktycznie – czego Orbán nie powiedział – w wyborach w krajach UE, które odbyły się później, imigracja była głównym tematem kampanii i miała duży wpływ na wyniki. Dotyczy to zwłaszcza zeszłorocznych wyborów w Austrii i w Niemczech, które leżały na szlaku wielkiego exodusu.
Premierzy Polski i Węgier podczas spotkania z mediami zachwalali zbieżność swoich poglądów. Poza imigracją – w drugiej istotnej sprawie rozgrywającej się teraz w unijnych gabinetach: negocjacji na temat budżetu na lata 2021–2027. Zgadzamy się, mówił Mateusz Morawiecki, na nowe cele w budżecie, w tym dotyczące europejskiej obrony, ale nie kosztem dotychczasowych, przede wszystkim polityki rolnej.